Forum Forum o książkach nie tylko dla nastolatek Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Amortencja - Alice

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum o książkach nie tylko dla nastolatek Strona Główna -> Kosz / Konkurs z selkar.pl
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
sujeczka
Adminka



Dołączył: 25 Cze 2005
Posty: 25915
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:17, 23 Mar 2011    Temat postu: Amortencja - Alice

Amortencja


Severus Snape, Julia Kapulet


Kolejny dzień zwykłego tygodnia powoli się kończył. Blade promienie zimowego słońca chowały się za horyzontem. Ciężkie, czarne buty mocno ugniatały śnieg, zostawiając za sobą ślady podeszew. Mężczyzna w długim, czarnym płaszczu brnął szybko przez zaspy białego puchu i po chwili zniknął między drzewami zatrzymując się i łapiąc wreszcie oddech.
Jego haczykowaty nos szybko nabierał i wydychał mroźne powietrze. Na zwykle bladą, lekko ziemistą twarz wstąpiły delikatne, różowe rumieńce wysiłku. Gdy jego oddech już się wyrównał, zaczął się zastanawiać, po co tak właściwie tutaj przyszedł. Wszyscy siedzieli w ciepłym zamku i przygotowywali się do wieczornej uczty, a on marzł, wywabiony ze swojego gabinetu przez dziwne przeczucie.
Rozglądając się po śniegu nie zauważył niczego nadzwyczajnego, dlatego też postanowił wrócić do zamku. Gdy tylko się odwrócił zobaczył na idealnie czystym puchu ślady małych butów. Z pewnością były świeże i nie należały one do niego, ani do jakiegokolwiek stworzenia zamieszkującego ten las. Tknięty ciekawością ruszył wzdłuż poszlaki – zapewne – jakiegoś zabłąkanego ucznia, który za nic ma regulamin i zasady.
Szedł dłuższy czas i nawet nie zauważył, kiedy całkowicie zaszło słońce. Dopiero, gdy ciemność nie pozwoliła mu na dalsze śledzenie, wyjął różdżkę, która po krótkiej chwili zapłonęła na końcu jasnym światłem. Maszerował dalej, powoli tracąc pewność że znajdzie winowajcę. Gdy już przemókł, przemarzł, i stracił wszelką nadzieję, trop urwał się, jakby ktoś się teleportował, albo odleciał. Wściekły mężczyzna zarzucił długą szatą i zaczął szybko kierować się w stronę zamku. Gdy tak pędził potknął się o coś i upadł prosto w śnieg. Całą twarz miał pokrytą białym puchem, a na haczykowaty nos wstąpiła dodatkowo opuchlizna, powstała przez dość mocne uderzenie w przypadkowo leżący kamień.
Poległy, przemarznięty i wściekły mężczyzna nie od razu podniósł się z ziemi. Gdy jednak był w stanie to zrobić, zauważył, że potknął się o niski krzak, jednocześnie rozcinając sobie nogę. Zdenerwowanie sięgnęło punktu kulminacyjnego i w każdej sekundzie poszkodowany mógł wybuchnąć niekontrolowanym szałem. Zacisnął mocno pięści tak, że kostki mu zbielały. Miał zacząć krzyczeć, gdy jego wzrok padł na czarny sweter, który leżał na śniegu. Poszlaka! Pomyślał od razu. Jakiś nędzny dzieciak szedł tędy i do tego rozbierał się! W taki mróz! Mężczyzna był w euforii. Podbiegł od razu do przedmiotu zbrodni i z uwielbieniem podniósł go do góry. Gdy tylko zauważył dumnego lwa na czerwono-złotym tle, jeszcze bardziej się rozpromienił Gryfon! Odbiorę mu 20 punktów! Albo nie! 30 i jeszcze szlaban! Uśmiechnął się szczęśliwie i ruszył do zamku trzymając mocno sweter, jakby ten chciał mu się wyrwać.
Dotarł na miejsce w zadziwiająco szybkim tempie. Nie skręcił jednak do Wielkiej Sali, skąd wydobywał się wesoły gwar najedzonych uczniów. Zamiast tego udał się od razu do swojego gabinetu. Szedł szybko po schodach wiodących do lochów, a w jego oczach zalśniła łza szczęścia. Gdy tylko znalazł się w przyjaznym dla niego miejscu schował zdobycz do kufra, na który rzucił mnóstwo zaklęć ochronnych, gdyby przypadkiem jakiś uczeń pragnął wkraść się i porwać tak ważny dowód zbrodni.
Mężczyzna popatrzył się z lubością na skrzynię, która kryła przedmiot jego szczęścia i zaraz pochylił się nad biurkiem, żeby nabazgrać notatkę dla uczniów.
Dnia 13 stycznia w Zakazanym Lesie odnaleziony został czarny sweter z herbem Gryffindoru. Odebrać go można w gabinecie profesora Severusa Snape'a, który znajduje się obok sali do zajęć z eliksirów w lochach. Ponad to uczeń, który dopuścił się tak jawnego złamania regulaminu poniesie odpowiednie konsekwencje, o których dowie się w moim gabinecie. Jeśli jednak w ciągu dwóch tygodni nie znajdzie się właściciel, ukarany zostanie cały dom, o co oczywiście bardzo mocno się postaram.
Profesor Severus Snape.

Przepisał ten sam tekst na kilkanaście pergaminów i zabierając je ze sobą wyszedł na zimny korytarz. Chciał szybko porozwieszać ogłoszenie, dlatego pobiegł w stronę kuchni.
Gdy znalazł się przed ogromnym obrazem, przedstawiającym misę z owocami, połaskotał zieloną gruszkę, która zachichotała i zamieniła się w klamkę. Profesor wszedł do środka i stanął w ogromnym, jasnym pomieszczeniu, który wielkością dorównywał Wielkiej Sali, która notabene znajdowała się tuż nad kuchnią. Po kuchni biegało pełno małych stworków. Były to skrzaty domowe. Każdy z nich miał na sobie czerwoną serwetkę z godłem Hogwartu. Snape górował nad nimi wszystkimi i bez najmniejszego problemu zatrzymał jednego ze stworków.
- Zbierz mi natychmiast dwadzieścia skrzatów. – warknął niegrzecznie. Stworzonko ukłoniło się nisko i od razu pobiegło po swoich towarzyszy. Gdy wszyscy się zameldowali, profesor powiedział chłodnym tonem:
- Każdy z was dostanie jedno ogłoszenie i ma je zawiesić w wyznaczonym przeze mnie pomieszczeniu. No, podchodzić mi szybko – dodał ze złością, gdy żaden ze skrzatów nie ruszył się z miejsca.
Zaraz jednak ustawiły się w kolejce i odbierały pergamin, dowiedziawszy się wcześniej, gdzie mają go zanieść. Pobiegły do wyznaczonych pomieszczeń, między którymi znajdowały się najważniejsze i najczęściej odwiedzane miejsca zamku.
Gdy Snape oddał ostanie ogłoszenie, z triumfem na twarzy zgarnął ze stołu talerz z kanapkami i ruszył do lochu. Zamek był pusty, co oznaczało, że uczniowie nadal są na uczcie. Potwierdził to gwar dochodzący zza drzwi Wielkiej Sali.
Profesor usiadł za biurkiem i skonsumował jedzenie, które przyniósł sobie z kuchni. Gdy już się najadł, przeszedł obok kufra (którego znowu obdarzył czułym spojrzeniem) i otworzył zaklęciem drzwi do swojej sypialni.
Było to ponure pomieszczenie. W środku znajdowało się tylko łóżko, szafka nocna, umywalka i lusterko. Jedynym źródłem światła była świeca, którą Snape od razu zaświecił. Zrzucił swoją szatę, z którą prawie nigdy się nie rozstaje i w samych bokserkach stanął przed lustrem. W odbiciu zobaczył pomarszczonego mężczyznę, z blado-ziemistą cerą. Wpatrywał się on w niego swoimi czarnymi oczami, które były lekko przysłonięte przez długie, włosy koloru tęczówek. Haczykowaty nos nadal był zaczerwieniony, od upadku w lesie. Severus zaniepokoił się, że ten kolor nie zejdzie mu przez noc, ale nabierze śliwkowego koloru.
Oblał sobie twarz wodą i odwrócił się od swojego odbicia. Usiadł ciężko na łóżku. Pomimo, iż znalazł sweter jakiegoś Gryfona, nie do końca był zadowolony z tego, ponieważ każda, nawet niewielka rzecz związana z tym domem przypominała mu wspaniałą kobietę, którą kochał zawsze.
Gdy tylko ją wspomniał, nie mógł oprzeć się pokusie sięgnięcia do szuflady szafki nocnej. W środku był tylko skrawek pergaminu i dwa zdjęcia. Pierwsze przedstawiało uśmiechniętą, rudowłosą kobietę. Było przedarte w połowie, jakby ktoś pozbył się osób, do których ta kobieta się uśmiechała. Natomiast na drugim, do oglądającego machała dwójka młodych czarodziejów stojących na peronie numer 9 i ¾ przed starym, parowym pociągiem. Chłopiec miał na sobie za duży, czary płaszcz, na którym widniał długi, zielony wąż i damską koszulę – zapewne po swojej matce. Jego uśmiech chował się częściowo za haczykowatym nosem. Dziewczynka natomiast była w eleganckiej szacie, z wyszytym lwem, na którego spływały jej rude włosy. Pergamin zaś zawierał tylko trzy zdania, wyrwane z kontekstu.
mógł się kiedykolwiek przyjaźnić z Gellertem Grindelwaldem.
Osobiście, myślę, że ma nie po kolei w głowie!
Z wyrazami miłości, Lily


Mężczyzna przez chwilę wpatrywał się w te trzy, dla niego najważniejsze na świecie przedmioty.
Po chwili jednak nie mógł już wytrzymać tych psychicznych tortur i schował je z powrotem do szuflady. Zgasił świeczkę i położył się na łóżku. Długo rozmyślał nad kobietą, którą widział przed chwilą na zdjęciach i tym, czy nie odpuścić Gryfonowi, który zgubił sweter. Zaraz jednak się opamiętał, wyrzucił z myśli Lily i z satysfakcją zbliżającej się zemsty usnął.

Gdy tylko się obudził, od razu włożył szatę i ruszył do gabinetu. Nigdzie w lochach nie było okien (nawet w pokoju wspólnym Slytherinu, który znajdował się dokładnie pod jeziorem), dlatego też Snape nie wiedział, czy jest już ranek. Dopiero, gdy zerknął na zegarek, doszło do niego, że za chwilę zacznie się śniadanie.
Wszedł więc po schodach na górę i skierował kroki do Wielkiej Sali. W środku siedziało już kilkoro uczniów, którzy sennie popijali kawę, lub zajadali się ciepłymi tostami. Ruszył szybko w stronę stołu nauczycieli, gdzie siedziała już Minerva McGonagall, opiekunka Gryffindoru. Nie usiadł jednak obok niej, ale zostawił między nimi odstęp jednego krzesła – które zawsze zajmował dyrektor – i nachylił się, żeby opowiedzieć jej, o swoim wczorajszym znalezisku. McGonagall nie odpowiedziała od razu. Sprawiała wrażenie złej na swojego ucznia, ale także i Snape’a, który włóczył się po lesie, żeby przyłapać JEJ ucznia.
- Severusie. Sądzę, że można to wytłumaczyć, bez zbędnego rozgardiaszu. Widziałam dzisiaj już trzy ogłoszenia, które napisałeś i nie sądzę, by którykolwiek z uczniów przyznał się do – jak ty to nazywasz – zbrodni. Myślę nawet, że ów osobnik nie wie nawet, o zagubionym swetrze. Może ktoś, lub coś mu go zabrało i pozostawiło w lesie? Nie można zawsze stawiać wszystkiego na jedną kartę Severusie.
Z twarzy Snape’a zszedł wredny uśmieszek, a jego oczy zaczęły rzucać w McGonagall piorunami. Nie przyszło mu do głowy takie wytłumaczenie. A może po prostu nie chciał go do siebie dopuścić.
- A niby co to za magiczne stworzenie biega sobie po zamku i kradnie innym swetry, porzucając je w Zakazanym Lesie? – zapytał Severus, a na tego usta znowu wpełzł triumfalny uśmiech.
- Irytek. – odpowiedziała krótko Minerva.
Snape jednak nie dał się przekonać i odwrócił się bez słowa od czarownicy. Lustrował spojrzeniem pomieszczenie, za każdym razem zatrzymując dłużej wzrok na sole Gryffindoru. Gdy tak wpatrywał się w zaspanych uczniów, stanęło mu przed oczami kolejne wspomnienie.
Zobaczył siebie przy stole Slytherinu. Obok niego siedział Lucjusz Malfoy – wysoki chłopak, z długimi, tlenionymi blond włosami. Prefekt i wzór do naśladowania dla wszystkich Ślizgonów. Każdy przy stole wpatrywał się w niego z uwielbieniem, zapamiętując każdy jego ruch i spijając każde słowo z jego ust. Tylko młody Severus zerkał co chwilę na stół Gryfonów, przy którym siedziała ów rudowłosa dziewczyna, którą wczoraj oglądał na zdjęciu. Wybuchała ona co chwilę śmiechem, gdy tylko któryś z siedzących obok niej chłopaków zrobił coś zabawnego.
Snape znał ich wszystkich bardzo dobrze. Ten z poranioną twarzą to Lupin. Wilkołak, który niedawno uczył w Hogwarcie. Obok niego znajdował się długowłosy chłopaczek, który mrużył oczy i co chwilę odsłaniał zęby – tak bardzo podobne do psich. Syriusz Black. Morderca, który zbiegł z Azkabanu – więzienia dla czarodziejów. Tuż niedaleko James Potter. Najgorszy z nich wszystkich. Przyszły mąż pięknej Lily. Na samym końcu siedział szczurowaty przyjaciel, a może bardziej sługa tych trzech chłopaczków. Glizdogon, który upozorował własną śmierć.
Severus natychmiast pragnął wyrzucić ten obraz ze swojej głowy, ale jakoś mu się to nie udawało. Kilka razy mrugał oczami, ale wspomnienie rozmyło się dopiero wśród łez, które napłynęły mu do oczu. Szybko otarł je rękawem i z nadzieją, że nikt tego nie zauważył, zabrał się do śniadania. Gdy podniósł wzrok znad kanapki i znowu zerknął na stół Gryfonów, spadł z krzesła. Rozległ się ogłuszający huk i uczniowie szukali jego źródła. Odnaleźli go jednak bardzo szybko i gdy tylko zobaczyli Snape’a leżącego na ziemi – wszyscy ryknęli śmiechem. Profesor natychmiast wstał i ze złością lustrował uczniów. Gdy odnalazł powód swojego wypadku, wściekł się jeszcze bardziej i ruszył w jego stronę z wyciągniętą różdżką.
Był to bowiem Potter. Ale nie James – jak początkowo sądził Severus (z tego też powodu upadł na ziemię) – lecz jego syn, Harry. Tak bardzo do niego podobny. Te same rozczochrane, ciemne włosy, identyczne okulary, postura, wzrost i... charakter. Tak samo bezczelny, mający gdzieś zasady. Kolejny raz Potter był osobą, która upokarzała Snape’a przed całą szkołą. Czyżby Harry wziął sobie za cel kontynuowanie rytuałów swojego ojca?
Gdy tylko chłopak zrozumiał, że w jego stronę zmierza rozwścieczony nauczyciel eliksirów z wyciągniętą różdżką, natychmiast sięgnął po swoją, żeby mieć możliwość obrony. Severus jednak nie rzucił żadnego zaklęcia, ale przycisnął koniec małego kijka do gardła Pottera i nachyliwszy się nad nim szepnął mu do ucha:
- Jesteś taki sam, jak ojciec. Arogancki, opryskliwy i dziecinny. Myślisz, że wszystko ci wolno, bo masz tą okropną bliznę na czole? Że wszyscy będą cię wielbić na kolanach, tylko dlatego, że przez swoje głupie szczęście pokonałeś Czarnego Pana? Niedługo wszyscy zapomną o twoim czynie, każdy będzie miał gdzieś Chłopca Który Przeżył. Nie łódź się Potter, że jesteś kimś, bo tak naprawdę jesteś nikim. Nie masz za grosz pohamowania i pokory. Nie znasz życia i zginiesz w nim.
Minął zdziwionego chłopaczka, któremu przed chwilą groził i zniknął za drewnianymi drzwiami. Głodny, zły i upokorzony wybiegł na zalane słońcem, ale i pokryte śniegiem, błonia. Nienawidził upokorzenia, nienawidził roześmianego Pottera. Ale nienawidził też siebie za to, że dopuścił do zerwania przyjaźni z Lily.
Spacerował na mrozie dłuższy czas i dopiero dzwon obwieszczający rozpoczęcie pierwszej lekcji obudził go z zamyślenia. Ruszył szybko do lochów, aby rozpocząć rytualne znęcanie się nad niedouczonymi i leniwymi uczniami. Pierwsze zajęcia miał z Gryfonami. Z impetem wpadł do klasy i trzaskając drzwiami, ruszył w stronę swojego biurka.
- Dzisiaj nauczymy się sporządzać bardzo ważny i trudny eliksir Słodkiego Snu. Powoduje on natychmiastowe zaśnięcie. Tutaj macie ingrediencje – machnął różdżką w stronę tablicy, na której pojawiły się konkretne produkty i kolejne punkty, którymi należy się kierować podczas sporządzania wywaru. – Pamiętajcie jednak, że jeśli pomylicie którykolwiek ze składników, to osoba, której podacie swój eliksir może już nigdy się nie wzbudzić. Gotowa mikstura ma kolor zielony, jest gęsta i pachnie jak cynamon. Za półtorej godziny sprawdzę wasze poczynania.
W klasie zapanował lekki chaos. Wszyscy biegali po składniki, podgrzewali wodę w kociołkach i nieraz na głos odczytywali instrukcję z tablicy. Profesor usiadł za biurkiem i wziął do ręki najbliżej leżącą książkę. Lektura tak go wciągnęła, że nie zwracał on uwagi na uczniów i ich próby sporządzenia wywaru.
Gdy zerknął po dziewięćdziesięciu minutach na zegarek, musiał oderwać wzrok od książki. Nie zmartwiło go jednak to zbytnio, ponieważ teraz zaczynał show. Podchodził do kolejnych uczniów i kompletnie poniżał ich na oczach dwóch domów. Z wielką chęcią odejmował punkty Gryfonom i chwalił Ślizgonów.
Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Zaraz zadzwonił dzwon obwieszczający przerwę na lunch i zdążył jeszcze tylko szybko zadać im okropnie długie i wyczerpujące zadanie, które nie miało głębszego sensu.
Uczniowie zerwali się z krzeseł, jakby oparzyła ich wyjątkowo wredna sklątka tylnowybuchowa i wybiegli z sali. Snape stał odwrócony tyłem do uczniów i machał różdżką, żeby posprzątać pozostałości po tych brudasach. Gdy już miał zamiar pójść coś przekąsić zauważył, że przed jego biurkiem stoi młoda, rudowłosa dziewczyna, na której piersi dumnie wdzięczył się złoty lew. Początkowo Severus myślał, że to kolejne halucynacje i chciał biegiem uciec do skrzydła szpitalnego. Jednak zaraz dziewczyna uśmiechnęła się lekko zmieszana i powiedziała:
- To ja zgubiłam sweter. Zabrała mi go sowa, gdy nie chciałam jej zapłacić za dostarczenie przesyłki. Biegłam za nią długo, ale po chwili zniknęła mi z oczu i postanowiłam wrócić do zamku...
- Ale... jak... i... dlaczego... co? – Snape zdawał się kompletnie zbity z pantałyku. – Więc dlaczego nie odnalazłem śladów twoich stóp, gdy wracałaś? – Profesor za wszelką cenę pragnął wmówić sobie, że to na pewno nie ona zgubiła ten sweter. Nie chciał karać nikogo, kto był tak podobny do Lily. Nie zawahałby się jednak dać jej szlaban, bo po chwili zdał sobie sprawę, że to przecież nie może być TA Lily.
- To bardzo proste do wytłumaczenia. Sowa wyleciała z moim ubraniem przez okno, więc nie chcąc jej zgubić, chwyciłam miotłę i poleciałam za nią. Ona jednak tuż przed zakazanym lasem zniżyła się tak bardzo, że nie byłam w stanie usiedzieć dalej na miotle i biegłam za nią.
Dziewczyna cały czas była pewna siebie i bardzo urocza. Stała jednak w cieniu i Snape nie widział koloru jej oczu. Bał się, że mogą być one zielone i nie chciał, żeby dziewczyna ruszyła się z miejsca.
- Jeśli to twój sweter to poczekaj tutaj chwilę, zaraz ci go przyniosę.
Pobiegł tak szybko, jak tylko potrafił do swojego gabinetu. Tam przystanął na chwilę kłócąc się ze sobą. Z jednej strony pragnął, by dziewczyna zniknęła, ale z drugiej Lily jakby odżyła. Choć wiedział, że to nie prawda, że zmarli nie powracają zza grobu.
Wygrzebał szybko ubranie z kufra i wraz z dusza i sercem na ramieniu, ruszył z powrotem do sali eliksirów. Na samym początku sądził, że dziewczyna była jednak jego halucynacją, bo gdy tylko wszedł do klasy – jej nie było. Już miał ze złością i jednoczesną ulgą rzucić sweter w kąt, gdy jednak ją zobaczył. Stała przy tablicy i malowała po niej kredą małe serduszka.
Z radością ruszył w jej stronę, chcąc oddać jej zgubę i zapomnieć o sprawie. Jednak metr przed dziewczyną opamiętał się i powrócił do swojego zwykłego stylu bycia, w którym był chłodnym i wypranym z uczuć nauczycielem.
Wręczył jej sweter zbyt mocno, tak, że dziewczyna uderzyła lekko plecami o tablicę i wtedy stało się to, czego Snape tak bardzo się bał. Popatrzyła ona na niego z wyrzutem swoimi pięknymi, zielonymi oczami.
Severus odsunął się od niej i usiadł ciężko na krześle przed swoim biurkiem. Schował twarz w dłoniach i poczuł zaraz, że ma mokre policzki. Nie chciał tego. Miał być zimny, bezwzględny. Był w końcu śmierciożercą. Dlaczego więc płacze na widok zwykłej uczennicy?
Po chwili poczuł ciepłą dłoń na swoim ramieniu i usłyszał delikatny, lekko przestraszony głos:
- Panie profesorze, czy nic się panu nie stało?
- Wyjdź – miał zamiar warknąć na nią, ale głos mu się załamał i brzmiał jak zraniona łania. Do cholery! Dlaczego pomyślał właśnie o łani? – Natychmiast wyjdź. Gryffindor traci przez ciebie 50 punktów, ale nie masz szlabanu. A teraz wynocha.
Dziewczyna jednak nie od razu ruszyła się z miejsca. Jeszcze przez chwilę trzymała dłoń na ramieniu Snape’a i kilka razy otwierała usta, jakby chciała coś powiedzieć. Po chwili jednak nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. Więc podeszła tylko to tablicy, narysowała pełen zawijasów napis „Przepraszam”, złapała sweter i wybiegła z klasy.
Gdy tylko trzasnęły za nią drzwi, Severus podniósł twarz i spojrzał na różowe litery. Nie mógł wytrzymać. Chciał, żeby to wszystko zniknęło. Wyciągnął różdżkę w stronę tablicy i mruknął: Bombarda Maxima! Cała sala wypełniła się ogłuszającym hukiem, a gdy tylko biały, kredowy dym opadł tam, gdzie jeszcze przed chwilą stała tablica leżało pełno połamanych, drewnianych szczątków.
Skierował swoje kroki do gabinetu dyrektora, od którego otrzymał pozwolenie na odwołanie dalszych zajęć w dniu dzisiejszym.
Był pewny, że nikt nie będzie miał mu tego za złe, a wręcz przeciwnie – wszyscy się ucieszą.
Ruszył więc od razu do swojej komnaty i zamknął drzwi na wszystkie spusty. Pomimo, iż było dopiero południe, pragnął usnąć. Nie udało mu się to jednak z powodu myśli kotłujących się w jego głowie. Po godzinie nie mógł już wytrzymać. Wszedł więc do pustej sali eliksirów i zaczął przeglądać zadanie, które uczniowie wykonywali kilka godzin wcześniej. Tylko jeden eliksir miał odpowiedni, zielony kolor i cynamonowy zapach. Przeczytał na fiolce imię i nazwisko – Hermiona Granger. Był pewny, że wywar jest przygotowany idealnie. Zabrał więc miksturę do sypialni.
Odmierzył kilka kropel i wypił szybko. Smak był okropny. Taki słodki i delikatny. Zdążył jednak tylko paść na łóżko i od razu pogrążył się we śnie.
Zaraz po obudzeniu nic nie pamiętał. Dopiero po chwili wszystko wróciło. Upokorzenie przy całej szkole, sweter, rude włosy i te piękne, zielone oczy. Po policzkach znowu spłynęły mu łzy, ale zaraz powstrzymała je wszechogarniająca złość.
Zarzucił wierzchnią szatę i wyszedł szybko z gabinetu. Gdy szedł już którymś z kolei korytarzem dotarło do niego, że zamek jest pusty, a za oknem panuje kompletny mrok. Nogi same go niosły i dopiero po chwili zauważył, gdzie stoi. Przed nim, na dużym portrecie spała Gruba Dama – obraz, który strzegł wejścia do dormitorium Gryffindoru. To tutaj kilkadziesiąt lat temu zapowiedział, że będzie spał na podłodze, jeśli Lily nie wyjdzie do niego porozmawiać.
Nie miał zamiaru wracać do lochu, więc powędrował na szczyt wierzy astronomicznej. Tam pomimo panującego mrozu, przesiedział aż do świtu. Niebo stopniowo zmieniało barwę z czerni na szaro-niebieską. Miejsce gwiazd zajęło słońce, które pomimo dużej siły światła, nie ogrzewało swoim blaskiem.
Snape skierował się do Wielkiej Sali, gdy rozległo się tęskne burczenie w jego brzuchu. Usiadł przy stole nauczycielskim i chciał wziąć do ręki widelec. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że napuchnięte w których stracił czucie, pokryte są mocną czerwienią.
Nie był w stanie zaspokoić przemożnego głodu, więc szybko udał się do gabinetu Pani Pomfrey. Tam prócz pysznego śniadania, otrzymał również wywar, dzięki któremu wszystkie jego kończyny odzyskały połączenie z mózgiem, poprzedni kolor i wielkość.
Pełnię zdrowia odzyskał po kilku minutach i gdy tylko zadzwonił dzwon obwieszczający pierwszą lekcję, mógł bez problemu zejść do lochu by kontynuować edukowanie – dziś – Puchonów i Krukonów.
Zadał im (tak jak wczoraj Gryfonom i Ślizgonom) sporządzenie eliksiru Słodkiego Snu. Po półtorej godziny, sprawdzał ich poczynania, które były bardzo, bardzo liche. Z wdzięcznością przyjął koniec lekcji.

Od spotkania tajemniczej dziewczyny minął dokładnie miesiąc. Cały zamek 14 lutego został ozdobiony serduszkami, a uczniowie na lekcjach zamiast myśleć o nauce, zachwycali się wieczorną walentynkową ucztą. Składali sobie wzajemnie życzenia, rozdawali prezenty i byli niczym w skowronkach.
Nawet Severus cieszył się, bo po pierwsze - od miesiąca nie widział rudowłosej dziewczyny. Nie pojawiała się ona na lekcjach eliksirów, nie było jej na posiłkach, ani meczach quidditcha. Snape sprawdzał też w skrzydle szpitalny, ale tam też jej nie zastał. Zastanawiał się jednak, czy aby nie wróciła do domu. Nie mógł przestać myśleć o jej podobieństwie do Lily.
Po drugie – zdążył odjąć już sto pięćdziesiąt punktów trzem domom, przez ich niezdyscyplinowanie i rozkojarzenie.
Po dzwonie obwieszczającym koniec popołudniowych zajęć, wszyscy uczniowie jak najszybciej opuścili loch. Zadowolony z samotności profesor prawie się przewrócił, gdy w pustej klasie zauważył ów tajemniczą dziewczynę.
- Co tutaj robisz? – warknął, ale niezbyt dobrze ukrył strach w swoim głosie.
- Przyszłam, żeby odrobić szlaban. – odpowiedziała.
- Ale ja ci nic nie... – zaczął, ale rudowłosa zaraz mu przerwała.
- Wiem. Profesor Minerva McGonagall kazała mi wyczyścić wszystkie kociołki – zrobiła pauzę i powiedziała z jawnie fałszywym smutkiem – bez użycia czarów.
Schyliła się więc do swojego plecaka, z którego wyjęła czystą szmatkę i dziwny płyn do mycia. Snape musiał ją pilnować, przez te wszystkie godziny. Jednak po krótkim czasie przestało mu to ciążyć. Słuchał ciągłego gadania tej dziewczyny, która opowiadała, jak magiczne jest wszystko wokół niej, jak pragnęła się tutaj znaleźć i – co najbardziej uderzyło Severusa – że jej siostra też chciała tutaj być i pisała listy do Dumbledor’a, który jednak za każdym razem odmawiał.
- Raz siedziałam w ogrodzie i sprawiałam, że kwiatki usychały i odradzały się w mojej dłoni – powiedziała, czyszcząc kociołek stojący na biurku Snape’a. – dopiero młody, czarnowłosy chłopak opowiedział mi o wszystkim, co spotkałam tutaj w Hogwarcie.
Severus prawie wybuchnął. Ta dziewczyna była tak podobna do Lily. Nawet opowiadała mu tą historię, która przytrafiła im się obojgu. Wstał i choć jego kociołek był nadal brudny, podziękował za wyczyszczenie go i chciał odprowadzić dziewczynę do drzwi – tłumacząc, że walentynkowa uczta już dawno się zaczęła. Ona jednak nie ruszyła się z miejsca. Chciała dalej czyścić kocioł.
Snape widząc upór – znów tak podobny do Lily – nie wytrzymał. Po policzkach zaczęły spływać mu łzy, gdy wpatrywał się w te piękne, zielone oczy.
Dziewczyna podniosła rękę i nie mogąc patrzeć na cierpiącego Severusa, zaczęła wycierać jego łzy swoimi cienkimi palcami. Mężczyzna przytrzymał jej dłoń swoją. Tak bardzo pragnął, by nie była ona jego uczennicą, by okazała się...
- Lily? – szepnął z nikłą nadzieją.
- Nie. – odpowiedziała, ale nie uśmiechnęła się jak zwykle. W powietrzu czuć było rozpacz, śmierć i coś jeszcze. Coś bardziej pozytywnego. – Jestem... Julia. Julia Kapulet.
Gdy tylko wypowiedziała te słowa, wspięła się na palce i pocałowała Severusa. W nim zaczęły kotłować się sprzeczne emocje. Z jednej strony właśnie całował piękną, zabawną dziewczynę, która była podobna do jego – dotąd – jedynej ukochanej. Z drugiej jednak składał pocałunki na ustach swojej uczennicy.
Po tej (dla niego) trwającej chyba godzinę, wewnętrznej walce, oderwał usta od warg ukochanej i odskoczył niczym oparzony przez smoczy ogień. Był zły na siebie. Pierwszy raz nie obwiniał podopiecznego Gryffindoru za swoje błędy i kompleksy.
- Odejdź – szepnął – proszę, odejdź i nigdy nie wracaj. Nie chcę, nie powinienem. Błagam. Zrobię wszystko, jeśli odejdziesz ode mnie i już nigdy cię nie zobaczę.
- Ale... – zaczęła. Jednak nauczyciel nie dał jej dojść do słowa.
- Wyjdź, natychmiast.
- Nie, bo...
- Teraz! Błagam, zrobię co zechcesz!
- JA CIĘ KOCHAM ! – krzyknęła.
- Nie możesz – odpowiedział stanowczo profesor, ale był wyraźnie wstrząśnięty wyznaniem dziewczyny. – Jesteś moją uczennicą.
- Wcale nie. – szepnęła Julia opuściwszy swoją głowę ze wstydu.
- Co? – Snape nic nie rozumiał. Usiadł ciężko na krześle przy biurku.
- Nie jestem twoją uczennicą. Nie jestem nawet czarownicą.
- Więc co robisz tutaj, w Hogwarcie? Szkole MAGII ?
- Obiecaj mi, że mnie wysłuchasz i nie przerwiesz mi ani razu. – wreszcie podniosła wzrok i spojrzała na Severusa. Ten po chwili zastanowienia pokiwał głową, zgadzając się na takie warunki.
- Urodziłam się w Weronie, we Włoszech. Mieszkałam tam spokojnie przez wiele lat. Bawiłam się, chodziłam na bale. Pewnego dnia siedziałam w ogrodzie, gdy zobaczyłam starego mężczyznę z długą, siwą brodą. Pomyślałam, że to jakiś filozof, albo mędrzec, więc gdy tylko poprosił mnie o towarzystwo podczas spaceru, zgodziłam się bez namysłu. Opowiedział mi wtedy wszystko o magii. Uwierzyłam jednak dopiero, gdy mi to udowodnił. Później opisał ciebie. Jaki jesteś naprawdę i powiedział mi o Lily Evans, którą tak kochasz. Pokazał mi twoje zdjęcie z przeszłości i teraźniejszości. Początkowo nie wiedziałam, po co mi to mówi. Dopiero wtedy mi wytłumaczył, że martwi się o ciebie i o twoją przyszłość. Że teraz to on się tobą opiekuje, ale prócz niego nie masz żadnej rodziny. Dlatego wyruszył w świat, żeby znaleźć sobowtóra tej Lily, bo wiedział, że można cię podejść tylko sposobem. Początkowo nie chciałam się zgodzić. Wolałam zostać w ciepłych Włoszech, niż jechać do zimnej Szkocji. Wtedy Dumbledore – po tak ma na nazwisko starzec – dokładnie mi ciebie opisał. I... zakochałam się. Moja miłość pogłębiła się, gdy spotkałam cię na żywo. Byłeś taki zrozpaczony, biedny. Chciałam się tobą zaopiekować. Zniknęłam jednak na miesiąc, ponieważ tylko ty i Albus wiedzieliście o moim pobycie w tym zamku, a nie mogłam czarować, ponieważ jestem tylko zwykłą... mugolką. Tak nazywacie niemagicznych ludzi, prawda?
Severus nic nie powiedział. Był wstrząśnięty. Został oszukany przez kobietę, którą właśnie obdarzył silnym uczuciem i najlepszego przyjaciela, któremu ufał bezgranicznie.
Julia zaczęła zbliżać się w jego stronę, dlatego też on zaczął się cofać. Nie chciał jej, nie chciał jej dotyku. Pragnął tylko Lily.
- Odejdź! Natychmiast. Wynoś się stąd. – warknął na nią. Ona jednak niezbyt się tym przejęła. Była coraz bliżej. Gdy tylko stanęła na wyciągnięcie ręki Snape’a, mężczyzna popchnął ją. Upadając dziewczyna uderzyła mocno o ławkę, a z rozciętego policzka zaczęła sączyć się krew.
Severus spanikował. Wstydził się, że skrzywdził kolejną kobietę, do której coś czuł. Natychmiast ukląkł koło niej i delikatnie dotknął jej ranę końcem różdżki. Czerwona ciecz przestała się lać, ale po mocnym skaleczeniu została lekka blizna.
Snape pomógł wstać Julii i przytulił ją mocno do siebie. Chciał z nią być. Pragnął ją mieć tylko dla siebie, ale tęsknił nadal za Lily. Jego ukochaną, piękną Lily.

Tę noc Julia i Severus spędzili razem. Ona opowiadała mu o swoim życiu w Weronie, on jej o Ministerstwie Magii i całym świecie, który teraz współdzielił z rudowłosą dziewczyną.
Tak Dumbledore ochronił Julię przed samobójczą śmiercią u boku Romea, a Snape’a przed wiecznym smutkiem. Od pierwszego spotkania tej dwójki minęło już kilka ładnych lat, a od tamtej pory Mistrz Eliksirów ani razu nie pomyślał o Lily. Istniała dla niego tylko Julia. Gdy pewnego dnia Severus sprzątał w swojej sypialni, zaglądnął do szuflady szafki nocnej. Była ona jednak całkowicie pusta. Mężczyzna zastanawiał się, gdzie podziały się zdjęcia i nigdy nie dowiedział się, że wzbogaciły one album Harry’ego Pottera.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tirindeth
Błądząca w książkowiu



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 4056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: UĆ

PostWysłany: Śro 19:19, 23 Mar 2011    Temat postu:

Alice, kurcze, to jest szokujące! Sev i Julia? No no, ciekawe rozwiązanie. Tylko cały czas miałam wrażenie, że Sev to stary facet a Julia to 14-letnia dziewczynka Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
booki
Angel of books



Dołączył: 03 Wrz 2010
Posty: 1920
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wyobraźni...

PostWysłany: Czw 15:47, 24 Mar 2011    Temat postu:

Zacznę od tego, że bardzo spodobał mi sie nietypowy dobór bohaterów, Snape i Julia, gdy to zobaczyłam po prostu padłam ;D . Opowiadanie jest bardzo ciekawie i fajnie opisane i nie dopatrzyłam się żadnych błędów gramatycznych ani innych. Bardzo fajnie oddałaś postać Snape'a .

Cytat:
opamiętał się i powrócił do swojego zwykłego stylu bycia, w którym był chłodnym i wypranym z uczuć nauczycielem.


Cytat:
Smak był okropny. Taki słodki i delikatny.


Te wypowiedzi idealnie oddały jego styl bycia ;P

Po za tym bardzo podobało mi się samo przedstawienie ich spotkania i ogólna treść opowiadania. Gdybym miała oceniać w skali od 1 do 10, na pewno dałabym 10.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez booki dnia Czw 15:49, 24 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mira
Ze złamanym piórem



Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 2062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 17:44, 24 Mar 2011    Temat postu:

Hmm, szczerze mówiąc średnio mi się spodobał sam pomysł, ale styl pisania bardzo. Smile Nie będę się raczej rozpisywała, niestety nie dostaniesz ode mnie żadnej konstruktywnej krytyki czy cennych rad dotyczących pisania, bo nie potrafię takowych dać. Razz Mogę tylko wspomnieć, że choć sama nie jestem dobra w interpunkcji, to kilka takich błędzików wyłapałam, a jeśli chodzi o ortografię...:

Alice napisał:
Nie łódź się Potter


xd Łódź to sobie pływa, a Potter co najwyżej może się łudzić. Smile
Ogólnie to miło się czytało, dziękuję za te minuty, które mogłam spędzić przy zagłębianiu się w to opowiadanie, życzę powodzenia w konkursie. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naikari
Książniczka



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:25, 24 Mar 2011    Temat postu:

Przeczytałam i... muszę przyznać, że bardzo przyjemnie mi się czytało Twoje opowiadanie, Alice. Smile

Jeśli chodzi o błędy:

Cytat:
Nawet opowiadała mu historię,

Tę, a nie tą historię.


Powtórzenia! Masa powtórzeń. Dam przykład:
Cytat:
która kryła przedmiot jego szczęścia i zaraz pochylił się nad biurkiem, żeby nabazgrać notatkę dla uczniów. 
Dnia 13 stycznia w Zakazanym Lesie odnaleziony został czarny sweter z herbem Gryffindoru. Odebrać go można w gabinecie profesora Severusa Snape'a, który znajduje się obok sali do zajęć z eliksirów w lochach. Ponad to uczeń, który dopuścił się tak jawnego złamania regulaminu poniesie odpowiednie konsekwencje, o których


Cytat:
którym siedziała ów rudowłosa dziewczyna, którą wczoraj oglądał na zdjęciu. Wybuchała ona co chwilę śmiechem, gdy tylko któryś z siedzących obok niej chłopaków zrobił coś zabawnego. 
Snape znał ich wszystkich bardzo dobrze. Ten z poranioną twarzą to Lupin. Wilkołak, który niedawno uczył w Hogwarcie. Obok niego znajdował się długowłosy chłopaczek, który


Słowa który(które, którym itd.) użyłaś w tekście... Uwaga! około 65 razy. Dużo, prawda? I często znajduję się one obok siebie, co, przynajmniej mi, rzuciło się w oczy. Oprócz który itd. używasz bardzo często słowa być.

Cytat:
były lekko przysłonięte przez długie, włosy koloru tęczówek. Haczykowaty nos nadal był


Jeśli chodzi o inne powtórzenia, to są, ale już nie takie rażące. Wink

Więcej błędów wybacz, ale nie chcę mi się/nie mam czasu, chęci/ wytykać.

Tak jak napisałam na początku, opowiadanie podobało mi się. Szybko się je czytało, dialogi nie były sztuczne. Postacie bardzo łatwo można było sobie wyobrazić. Sam pomysł połączenia Snape z Julią - świetny, mega oryginalny. Tak więc opowiadanie jak najbardziej na plus. Very Happy

Aha! Życzę powodzenia w dalszym pisaniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanne
Mól książkowy



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:58, 24 Mar 2011    Temat postu:

zgadzam się z Naikari, jeśli chodzi o powtórzenia. O ile się nie mylę, najwięcej ich było z początku. albo potem bardziej się skupiłam na treści.
Szock. To słowo pasuje. W życiu bym nie wpadła na połączenie Severusa i Julii! + jak już powyżej ktoś wspomniał, rzeczywiście świetnie oddałaś postać nauczyciela! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blood_
Książniczka



Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk i okolice...

PostWysłany: Pią 16:30, 25 Mar 2011    Temat postu:

Tą historią jestem oczarowana Smile
Severus to moja ulubiona postać z HP, którą jak wspominano powyżej świetnie oddałaś. Powtórzenia może i były, ale nie zwróciłabym na nie uwagi gdyby nie komentarze dziewczyn. Gratuluję pomysłu i wykonania Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tirindeth
Błądząca w książkowiu



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 4056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: UĆ

PostWysłany: Pią 19:13, 25 Mar 2011    Temat postu:

Tu przyznam, pod względem warsztatowym to opowiadanie jest wspaniałe, naprawdę. Świetnie budowane zdania, doskonałe wczucie się w postać Severusa, zupełnie jak prawdziwy! Alice, tu masz ogromnego plusa. Tylko, że kiedy Julia umierała przy Romku, miała 14 lat Razz A może tutaj ją postarzałaś chociaż do tej 17stki? Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mira
Ze złamanym piórem



Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 2062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 20:53, 25 Mar 2011    Temat postu:

A mnie wyjątkowo podobałoby się, gdyby Julia w tym opowiadaniu miała te 14 lat... Rany, ja tak uwielbiam duże różnice wieku w związkach! XD Tak że ode mnie tu właśnie byłby wielki plus. Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mira dnia Pią 20:53, 25 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosemary
Wpatrzona w książki



Dołączył: 28 Lis 2010
Posty: 2637
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 13:01, 26 Mar 2011    Temat postu:

Przeczytałam i podobało mi się, idealnie oddałaś Snape'a. Pomysł na pewno oryginalny i wciągnęło mnie. Duże brawa Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice
Wpatrzona w książki



Dołączył: 07 Sie 2009
Posty: 2693
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogsmeade

PostWysłany: Sob 15:53, 26 Mar 2011    Temat postu:

Julia raczej młodsza Smile
Tak 15 lat, to chyba idealnie, tym bardziej, że Snape w tym opowiadaniu ma 34 lata, więc 19 lat różnicy, to nie tak dużo ^.^

Ouh! Nawet nie zauważyłam, że jest tyle powtórzeń i błędów.. to straszne Sad
Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko tyle, że pisałam to opowiadanie dwa dni. Bo o konkursie dowiedziałam się w piątek, a w niedzielę skończyłam pisać (bo w tygodniu z powodu natłoku nauki nie siedzę przed komputerem i nie mogłam tego wysłać w poniedziałek).
Dziękuję za obiektywne oceny Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ven_detta
Wyjadacz kartek



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 4737
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 21:16, 26 Mar 2011    Temat postu:

Alice, strasznie spodobało mi się Twoje opowiadanie Smile
Bardzo dobrze oddałaś klimat Hogwartu, postać Snape'a i to, jak opisałaś jego tęsknotę za Lily i miłość do niej było cudne <3 Sam pomysł na połączenie Snape'a z Julią bardzo oryginalny i fajnie wytłumaczyłaś jak do tego wszystkiego doszło Wink
Błędów nie wytykam, bo zupełnie mi nie przeszkadzały, a z opowiadaniem miło spędziłam czas Very Happy Super!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuz@
Złodziejka książek



Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polanica | Wrocław

PostWysłany: Wto 20:25, 29 Mar 2011    Temat postu:

Masz naprawde świetny styl pisania ,ale dla mnie nastolatka i koleś mający ponad 30 lat to czysta pedofilia, i to mnie raziło przez całą książkę. Czułam się jakbyś zabrała Snapowi cząstkę jego samego parując go z dzieckiem. Nie mój klimat po prostu Smile
Jednak piszesz naprawdę wciągająco i ciekawie , za co masz mega plusa Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum o książkach nie tylko dla nastolatek Strona Główna -> Kosz / Konkurs z selkar.pl Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island