Forum Forum o książkach nie tylko dla nastolatek Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Hipnotyczna podróż w czasie Molly Moon

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum o książkach nie tylko dla nastolatek Strona Główna -> Kosz
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ania93
Książniczka



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 646
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:39, 01 Maj 2006    Temat postu: Hipnotyczna podróż w czasie Molly Moon

Molly Moon musi zmierzyć się z czasem...

Molly i jej przyjaciel Rocky zostają porwani przez ogarniętego żądzą władzy indyjskiego maharadżę, który na dodatek potrafi podróżować w czasie. Nie chcąc dopuścić, by Molly kiedykolwiek została wielką hipnotyzerką, przenosi ją do dziewiętnastowiecznych Indii. Tam Molly staje twarzą w twarz z samą sobą – maharadża sprowadza jednocześnie jej cztery młodsze wcielenia, a nawet przenosi Petulę z okresu, kiedy była jeszcze szczeniakiem.

Czy Molly Moon wystarczy talentu i umiejętności, by wyprowadzić w pole szalonego maharadżę? Tym razem stawką jest nie tylko jej własna przeszłość, ale także przyszłość całego świata! Musi więc opanować sztukę podróżowania w czasie, zanim będzie za późno...


Fragment:


Molly Moon, trzymając swoje kościste łokcie na wysokim oparciu zielonej atłasowej kanapy, podparła głowę rękami. Za wysokim oknem, które miała tuż przed oczami, roztaczał się widok na tereny należące do posiadłości Briersville Park. W oddali rozciągały się rozległe pastwiska, na których - pośród wielu krzewów uformowanych na kształt różnych zwierząt - w porannej mgle widać było młode lamy. Kangur, renifer, niedźwiedź, koń i inne żywopłotowe zwierzęta stały lub leżały na spowitej mgłą murawie, jakby oczekując na magiczne zaklęcie, które przywróci je do życia.
Pomiędzy roślinnymi bestiami, jak gdyby szukając klucza w pokrytej rosą trawie, krążyła kobieta w szarym płaszczu. Z tyłu sprawiała wrażenie przygarbionej i osowiałej. Patrząc na nią, Molly westchnęła, gdyż wiedziała, że ta kobieta rzeczywiście jest smutna. Molly znała swoją matkę dość krótko. Jeszcze miesiąc temu była sierotą przekonaną, że jej rodzice nie żyją. Później odkryła, że ma i matkę, i ojca. Można by sądzić, że matkę, która odnajduje swe zaginione dziecko po jedenastu latach rozłąki, powinna rozpierać szalona radość, i dziewczynka właśnie tego się spodziewała. Jednak jej matka wcale nie okazywała radości. Zamiast się cieszyć, myślała jedynie o przeszłości, wciąż żałując, że wiele jej odebrano.
To prawda, że potraktowano ją okrutnie.
Lucy Logan została bowiem zahipnotyzowana i wprowadzona w głęboki trans przez swego brata bliźniaka, a jednocześnie doskonałego hipnotyzera, Corneliusa Logana, który sterował nią przez kolejnych jedenaście lat. To on ukradł Lucy jej córkę Molly i umieścił ją w okropnym sierocińcu i to właśnie ta mała dziewczynka uratowała życie Lucy Logan. Uwolniła matkę spod hipnotyzerskiej władzy Corneliusa, gdyż Molly - pomimo swego młodego wieku - była prawdziwym mistrzem hipnozy.
Tak, to bardzo ważne stwierdzenie - Molly była prawdziwym mistrzem hipnozy. Nie zawsze zdawała sobie sprawę ze swoich hipnotyzerskich zdolności. W rzeczywistości po raz pierwszy zaczęła coś podejrzewać w wieku dziesięciu lat. Teraz miała lat jedenaście, ale bardzo szybko się uczyła. Jak dotąd wykorzystywała swój niezwykły talent na własne potrzeby oraz przeciwko ludziom o złych zamiarach. A teraz chciała zacząć go używać w innych celach.
Molly rozejrzała się - za oknem po lewej i prawej stronie widać było skrzydła ogromnego budynku, w którym się znajdowała. Gmach rezydencji Briersville Park miał imponujące rozmiary, a dziewczynka zamierzała przekształcić jego część w klinikę hipnozy - miejsce, gdzie mogliby się leczyć ludzie z różnymi problemami, cierpiący na przykład na lęk wysokości, awersję do pająków czy nałogowe jedzenie pączków. Molly ponownie popatrzyła na matkę. Być może to ona zostanie moją pierwszą pacjentkąÓ - pomyślała.
Dziewczynka nie potrafiła zrozumieć zachowania Lucy. Wydawało się, że powinna rozpierać ją radość. Bo nie dość, że skończyła się jej rozłąka z córką, to jeszcze niebawem Lucy miała się wreszcie spotkać z mężem, który na długo zniknął z jej życia. To właśnie Molly odkryła, że mężem jej matki (a jednocześnie jej ojcem) jest Primo Cell, który podobnie jak ona został zahipnotyzowany i był przez jedenaście lat sterowany przez Corneliusa Logana.

Ktoś mógłby się zastanawiać, jak to możliwe, że dziewczynka, nawet taka mistrzyni hipnozy jak Molly, potrafiła stawić czoło znakomitemu, doświadczonemu dorosłemu hipnotyzerowi, takiemu jak Cornelius Logan. Otóż mistrzów hipnozy cechuje dar unieruchamiania całego świata i biegu rzeczy. Molly posiadała tę umiejętność. Pokonała Corneliusa w walce na zatrzymywanie czasu, a następnie zaprogramowała go tak, by sądził, że jest baranem, i utrwaliła swe polecenia za pomocą hasła.
Wszystko to wydarzyło się tak niedawno i Molly wciąż nie mogła się otrząsnąć z tych przeżyć. Obserwowała, jak jej mama zatrzymuje się przy dwóch żywopłotowych zwierzakach przypominających galago. Lucu pogłaskała jednego z nich i ze smutkiem położyła dłoń na grzbiecie drugiego, tak jakby to był nagrobek ukochanej osoby.
Dziewczynka westchnęła. Jej mama odczuwała tak silne przygnębienie, że nie pozwalało jej to normalnie funkcjonować.
Molly wzięła ze szklanego stolika fotografię w srebrnej ramce i położyła się na podłodze, by się jej przyjrzeć. Z wykonanego podczas świąt Bożego Narodzenia zdjęcia machali do niej radośnie przyjaciele z sierocińca, w którym się wychowywała. Na fotografii widać też było i jej uśmiechniętą twarz. Jej kręcone, rozwiewane przez wiatr włosy sprawiały wrażenie jeszcze bardziej potarganych niż zwykle, nos jak zawsze przypominał kartofel, a w blisko osadzonych zielonych oczach igrały wesołe iskierki. Przyjaciele Molly nadal znakomicie bawili się w Ameryce, w ciepłym klimacie Los Angeles, podczas gdy ona tkwiła tutaj, daleko od nich, w zimnym Briersville, wraz ze swą pogrążoną w smutku mamą.
Molly przygryzła sobie policzek. Lucy Logan, snująca się po domu w szlafroku i obnosząca się ze swoją depresją, zaczynała działać jej na nerwy. Paskudny nastrój Lucy był niczym wirus jakiejś zakaźnej choroby - nie trzeba długo czekać, kiedy jego ofiarą padają kolejne osoby. Molly już zdążyła się zarazić. Ona również nie mogła się teraz uwolnić od myśli, że całe jej życie mogłoby się potoczyć o wiele lepiej, gdyby nie ten ohydny Cornelius Logan.
Molly poczuła coś jeszcze. Nagle aż zadrżała. Dotknęła palcami kryształu umożliwiającego zatrzymywanie czasu - wisiał na jej szyi niczym wielki brylant. Dziewczynkę ogarnął lęk, tak jakby wkrótce miało wydarzyć się coś dziwnego. Być może chodzi tylko o sytuację dotyczącą jej mamy i to jest przyczyna jej niepokoju?
Molly włożyła dwa palce do ust i gwizdnęła. Chwilę później usłyszała skrobanie pazurów o wypolerowaną powierzchnię dębowej podłogi i do pokoju, ślizgając się na gładkich klepkach, wpadła Petula, jej czarna mopsica. Dała susa, lądując na brzuchu swej pani, wypuściła z pyska kamyk, który wcześniej ssała, i zaczęła lizać dziewczynkę po szyi. Obecność ukochanej Petuli zawsze sprawiała, że Molly zapominała o troskach i na wszystko patrzyła ze spokojem.
- Co to za cyrkowe ćwiczenia? Może jeszcze następnym razem fikniesz koziołka? - Molly przycisnęła do siebie Petulę i energicznie potarła jej bok. - Nooo taaaak... dobra psica! Wspaniała! - Petula polizała swą panią po nosie. - Jesteś wspaniała - powtórzyła Molly, przytulając suczkę.
Podniósłszy się z podłogi, dziewczynka przeniosła Petulę do okna. Wskazując na Lucy Logan, szepnęła:
- Spójrz na nią, Petulo! Jeszcze nigdy nie widziałam kogoś równie nieszczęśliwego. Mieszkamy w tym pięknym domu, który teraz w całości należy do niej, wokół są ogrody, pola, konie i wszystko, czego tylko moglibyśmy zapragnąć, przed nami jeszcze całe długie życie, którym możemy się cieszyć, a ona zachowuje się tak dziwnie! Dlaczego nie może przestać rozpamiętywać przeszłości? Przez to ja również zaczynam czuć się nieszczęśliwa. Co robić? - Petula zaszczekała w odpowiedzi. - Czasami mam ochotę ją zahipnotyzować, by w ten sposób poprawić jej nastrój, ale nie mogę stosować hipnozy wobec własnej mamy, prawda, Petulo? - Petula polizała ją w usta. Molly klasnęła w dłonie. - Ależ tak, masz rację, Petulo! Może to dlatego, że nie odżywia się prawidłowo!

Petula zaskomlała tak, jakby zgadzała się, że właśnie w tym kryje się istota problemu, a Molly, uznawszy, że porządne śniadanie to coś, co jest potrzebne jej mamie, opuściła salon. Petula podreptała za nią przez Pasaż Bonsai, w którym we wszystkich ściennych wnękach na eleganckich stoliczkach stały liczące sobie po czterysta lat miniaturowe japońskie doniczkowe drzewka. Następnie Molly i Petula zeszły po okazałych kamiennych Schodach Czasu - tu z kolei na ścianach wisiały setki zegarów, których tykanie tworzyło prawdziwą kakofonię.
Przez bardzo wysokie okno wdzierały się na klatkę schodową promienie styczniowego słońca. Mrużąc oczy, Molly przyłożyła rękę do czoła i wyjrzała na zewnątrz. Na żwirowym podjeździe przed domem stała biała taczka z wymalowanym na boku napisem:
zielone palce Ogrodnicy, którym możesz zaufać
Jeden z pracowników firmy ogrodniczej, ubrany w charakterystyczny żółty uniform, właśnie wyjmował z torby nożyce oraz inne narzędzia.

ˇółte ludziki, jak często nazywała ich w duchu Molly, stanowiły wręcz nieodłączny element krajobrazu Briersville Park - tyle było tu bowiem żywopłotowych zwierzaków, które należało przycinać i formować, nie wspominając o trawnikach i klombach, również wymagających odpowiedniego utrzymania. Większość ogrodników Molly znała po imieniu, ale tego starszego mężczyzny akurat nie kojarzyła. Był nowy. Dziewczynka przez chwilę podziwiała jego fioletowy turban, bujne wąsy oraz zabawne buty.
Petula zaszczekała.
- No dobrze, dobrze! Już idę! - powiedziała Molly.
Usiadła okrakiem na poręczy schodów i zjechała aż na sam dół. Po drodze postanowiła sprawdzić, co odpowie jej echo.
- Pe-tuuu-la! - zawołała.
ăPe-tuuu-la, Pe-tuuu-la...Ó - rozległ się dudniący pogłos.
Przodek Molly, doktor Cornelius Logan, który pierwszy odznaczył się wielkim talentem hipnotyzerskim, uśmiechał się do niej z wiszącego na ścianie portretu. Molly wylądowała u stóp schodów. Podniosła z podłogi trzy kamyki, które Petula znalazła w ogrodowym skalniaku, spróbowała nimi żonglować, a gdy jej wypadły, przeszła przez rozległy hol w stronę kuchni.

Petula przepuściła swoją panią przodem. Zatrzymała się w holu i wciągnęła nozdrzami powietrze. Unosiły się w nim dziwne, egzotyczne zapachy. Ich źródłem był nowy ogrodnik. Petula nie była pewna, czy można mu ufać. Czuła od niego nie tylko woń pieprzu i innych przypraw - wyczuwała również wyraźnie jego zdenerwowanie. Próbowała przekazać swoje obawy Molly, ale bez powodzenia. Dziewczynka uznała jej szczekanie i lizanie za sygnał, że powinna się pospieszyć i przyrządzić coś na śniadanie.
Petula postanowiła wleźć do swojego koszyka pod schodami i pilnować frontowych drzwi. Wyrzuciwszy z koszyka zabawkę myszkę, Petula wskoczyła do niego i zaczęła ssać swój wspaniały kamyk. Uznała, że poduszka w legowisku jest zbyt pofałdowana, okręciła się więc pięć razy wokół własnej osi, by ją wyrównać, tak jak lubiła.
W końcu umościła się w koszyku i pogrążyła w zadumie.
Ten mężczyzna za drzwiami może stanowić zagrożenie dla Molly - myślała Petula. - A jeśli faktycznie jest niebezpieczny, kto obroni moją panią? Bo z pewnością nie ta kobieta snująca się po ogrodzieÓ. Przypominała ona Petuli pewnego labradora, którego niegdyś poznała, a który wpadł do rzeki i omal się nie utopił.
Petula ssała swój kamyk. Znalazła go pod łóżkiem w dużym pokoju na piętrze. Był to szczególny kamyk - podobny do tego, który jej pani nosiła na szyi. Petula wiedziała, że Molly umie zatrzymywać czas, używając swojego specjalnego kamienia. Zastanawiała się, czy też potrafiłaby to zrobić. Bo gdyby tak, mogłaby obronić swoją panią.
Podstawowe techniki hipnotyzerskie Petula miała już opanowane. Będąc w Los Angeles, zahipnotyzowała kilka małych myszek. Parę razy przyglądała się też i odczuła na własnej skórze, jak Molly zatrzymuje czas, i nie wydawało jej się to szczególnie trudne. A teraz, mając na względzie obecność podejrzanego mężczyzny, Petula uznała za swą powinność sprawdzenie własnych umiejętności. Obracając językiem kryształowy kamyk, zaczęła się koncentrować.
Wpatrywała się w myszkę zabawkę, jakby chciała ją zahipnotyzować. Niemal od razu odczuła przenikający jej łapy ciepły prąd związany z poczuciem zespolenia, jakie zawsze towarzyszyło zwykłej hipnozie. Petula jednak wiedziała, że w tym przypadku objawy powinny być inne. Kiedy Molly powstrzymywała bieg zdarzeń, wokół rozchodziło się lodowate zimno. Petula wpatrywała się w myszkę tak natarczywie, że wielkie ślepia aż zaszły jej łzami.
Nic się nie wydarzyło. Jednak to nie zraziło Petuli. Była stworzeniem o niezwykle cierpliwej naturze. Podjęła kolejną próbę.
I wtedy się zaczęło. Petula poczuła wyraźny chłód rozchodzący się od koniuszka ogona. Mimowolnie zastrzygła uszami. Bardzo powoli zaczęły jej sztywnieć tylne łapy, a ogon zamienił się w sopel. Jednocześnie miała wrażenie, jakby ktoś spryskiwał jej sierść lodowatą wodą. Nie spuszczała oka z myszki. Teraz kamyk, który ssała, stał się tak zimny, że aż rozbolały ją zęby. Mimo to zegary w holu nadal tykały. Petula przeszyła wzrokiem czerwoną mysz. Czuła się tak, jakby jej pysk zmienił się w zamrażarkę - było tak zimno, że niemal gorąco. Ale tykanie zegarów nie ustawało.
Nozdrza Petuli połechtał dochodzący z dołu zapach pieczonych kiełbasek. Upuściła kamień na poduszkę i przetarła szczękę przednią łapą. Zatrzymywanie czasu najwyraźniej było bardziej skomplikowane, niż sądziła.
Wystawiła przednie łapy z koszyka, przeciągnęła się i ziewnęła. Postanowiła, że wpadnie na dół na kawałek kiełbaski, a do ćwiczeń z zatrzymywaniem czasu powróci nieco później.

Zanim Molly wprowadziła się do Briersville Park, mieszkał tu Cornelius Logan, który nie interesował się gotowaniem i zawsze zatrudniał kucharza. W związku z tym kuchnia była pomieszczeniem bardzo zaniedbanym. Masywna kuchenka składała się z osmolonych metalowych płytek grzewczych oraz dwóch przerdzewiałych komór piekarnika. Ceramiczny zlewozmywak był wyszczerbiony, a brzęcząca i terkocząca lodówka wyglądała jak okaz muzealny. Z sufitu - niczym grona dojrzałych, gotowych do zerwania owoców - zwieszały się miedziane garnki. Ta kuchnia na pewno nie zaliczała się do supernowoczesnych, ale była ciepła i przytulna, a Molly to uwielbiała.
Dziewczynka otworzyła drzwi prowadzące do ogrodu. Ponieważ przez piętnaście minut pomidory zdążyły się już poddusić w piekarniku, a kiełbaski podsmażyć na patelni, przyszedł czas na zrobienie jajecznicy. Molly nakryła do stołu i postanowiła zawołać mamę, żeby przyszła na śniadanie.
- Maa-mooo! - krzyknęła, wychylając głowę w chłód poranka. Mama... Za każdym razem, kiedy wymawiała to słowo, brzmiało ono obco, niezręcznie. - Luuuuucy! ˜niadaaanieee! - zawołała.
Petula pojawiła się w kuchni, ale zaraz wybiegła na zewnątrz. Zdała sobie sprawę, że kiełbaski są zbyt gorące, by je teraz jeść. Postanowiła, że wróci się posilić, jak już zdążą ostygnąć.
Pięć minut później, gdy całe pomieszczenie było pełne dymu po tym, jak Molly przypaliła tost, Lucy siedziała przy stole w płaszczu, który narzuciła na nocną koszulę. Na bosych stopach miała mokre od rosy sportowe buty. Tuż przed nią stał na stole wielki talerz, a na nim wspaniałe parujące śniadanie. Jednak w jasnoniebieskich oczach Lucy nie widać było ani odrobiny entuzjazmu z tego powodu. Przez jej usta przemknął cień uśmiechu, ale po chwili powrócił zwykły wyraz przygnębienia. Molly trudno było uwierzyć, że oto ma przed sobą światowej klasy hipnotyzerkę. Lucy sprawiała bowiem wrażenie słabej i bezradnej.
- Może chcesz keczupu? - zapytała Molly, jedząc swoją ulubioną kanapkę z keczupem.
Lucy potrząsnęła głową i podniosła do ust mały kawałek tostu. Umieszczony na nim plasterek pomidora zsunął się i spadł Lucy na kolana, ale wydawało się, jakby tego w ogóle nie zauważyła. Przeżuwając w nieskończoność ten sam kęs, wpatrywała się w rysę na suficie.
- Nie najlepiej się czujesz, prawda? - przerwała ciszę Molly. - Może napijesz się tego? - zaproponowała, podnosząc szklankę skoncentrowanego soku pomarańczowego. - Zawiera prawie sam cukier, tyle że w płynie, no i działa bardzo pobudzająco. Naprawdę dobrze ci zrobi. To mój ulubiony napój - dodała.
Lucy potrząsnęła głową.
- Gdybyś zjadła nieco więcej na śniadanie, miałabyś więcej sił i świat nie wydawałby się ci taki zły - zaczęła dowodzić Molly.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Golden Rose
Gaduła



Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 1131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: po drugiej stronie lustra

PostWysłany: Pon 15:51, 01 Maj 2006    Temat postu:



Niestety jeszcze nie czytałam tej części ale, podróż w czasie...? Czy autorka nie posuwa się za daleko...?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum o książkach nie tylko dla nastolatek Strona Główna -> Kosz Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island