Forum Forum o książkach nie tylko dla nastolatek Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
"Requiem" - Naikari

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o książkach nie tylko dla nastolatek Strona Główna -> Kosz / Konkurs z selkar.pl / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
sujeczka
Adminka



Dołączył: 25 Cze 2005
Posty: 25915
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:29, 23 Sie 2010    Temat postu: "Requiem" - Naikari

"Requiem" - Naikari
Noc rozlała się nad miastem jak atrament z kałamarza. Gwiazdy tego wieczoru nie pokazały się, zostawiając w samotności pyzaty księżyc, który zastąpił na firmamencie jeszcze przed chwilą świecące słońce. Teraz to on rozświetlał granatowe niebo swoim blaskiem.
Wysoka kobieta o włosach przypominających barwą karmel i oczach w tym samym odcieniu, przemierzała opustoszałe uliczki w towarzystwie dwóch mężczyzn. Jeden, tęgi i o czarnych jak heban włosach, szedł obok niej, drugi zaś, młodszy i chudszy, podążał kilka metrów dalej, za nią. Kobieta szła niespiesznie wiedząc, dokąd zmierza. Na jej obliczu pojawił się uśmiech, gdy dotarła do skraju miasta. Przed nią rozpościerał się gęsty las, który zdawało się zamarł w oczekiwaniu. Kobieta odgarnęła bladą ręką jasne włosy z twarzy i zdjęła kaptur z głowy. Po raz pierwszy tego wieczoru popatrzyła na dwóch mężczyzn. Jak na zawołanie obaj zatrzymali się. Czarnowłosy zaczął biec i chwilę potem przybrał postać wilka, dużego i silnego zwierzęcia o ciemnej sierści. Wbiegł do lasu, a tuż za nim, także już przemieniony, pobiegł jego towarzysz. Kobieta weszła powoli do kniei, ostrożnie stawiając każdy krok. Przy starym dębie, w niewielkiej odległości od niej stał rudy chłopiec, trzymający konia. Kary ogier był niespokojny, co chwilę rżał i starał się wyrwać. Chude dziecko z ledwością utrzymywało zwierzę i próbowało je uspokoić. Kiedy kobieta podeszła do chłopca pogładziła go po rudych włosach i wręczyła mu pieniądze, po czym gładząc konia po szyi i uspakajając cichym głosem wsiadła na niego.
- Merci – powiedziała, po czym popędziła konia. Chłopiec ukłonił się, choć kobieta była już daleko, i pobiegł w stronę miasta, ciesząc się z zarobionych pieniędzy. To był dla niego udany dzień.
Tymczasem kobieta przemierzała galopem las, a z jej obu stron biegły wilki. Wiatr wiał, wprawiając w ruch pokrytą rosą trawę i drzewa, rosnące z metra na metr coraz bliżej siebie. W powietrzu można było wyczuć woń świerków, licznie tutaj rosnących. Kobieta przemierzała teren doskonale wiedząc, w która stronę się kieruję. Mijały sekundy i minuty, aż w końcu dotarła na miejsce. Ściągnęła wodze i zatrzymała wierzchowca, po czym z niego zeszła. Obok niej stanęli, przybierając na powrót ludzki wygląd, jej towarzysze – mężczyzna o srebrnych włosach, lśniących w blasku księżyca i drugi, którego zaś ciemne włosy zdawały się ten blask pochłaniać.
Kobieta wyciągnęła dłoń przed siebie, w stronę murowanej ściany pokrytej gęstą roślinnością i czekała. Chwilę później na wewnętrznej stronie jej ręki pojawił się znak pająka, a na ciele powoli pokazywały się cienkie, czarne linie, niby pajęcza sieć.
Mężczyźni przeszli przez mur, jakby go tam nie było, a tuż za nimi szatynka. Ich oczom ukazał się ogromny, bogato zdobiony kamienny łuk triumfalny. Jego lewą stronę pokrywała rzeźba, przedstawiająca walczące wilki, zaś na prawej pokazani byli ludzie. Za łukiem można było dostrzec stary, lecz piękny zamek. Gdyby przybysze wcześniej nie widzieli tej budowli, ten widok zaparłby im dech w piersiach, jednakże przebywali tu na tyle często, aby się do tego przyzwyczaić.
Cała trójka przeszła pod łukiem i idąc w kierunku zamku przechodzili przez renesansowy ogród, zajmujący sporą część tej wielkiej posiadłości. Szli, czując cudowną woń kwiatów.
Nim doszli do budowli, wyszedł im naprzeciw chłopiec. Miał zielone jak szmaragdy oczy, które wpatrywały się wyczekująco w przybyszów.
- Pani – powiedział do kobiety, słusznie uznając ją za arystokratkę, choć to nie jej ubiór – piękna, jedwabna suknia - ją zdradziły. Mężczyźni ubrani byli równie elegancko, aczkolwiek w przeciwieństwie do niej przypominali wyglądem chłopca – mieli cerę w kolorze cynamonu, charakterystyczną dla zmiennokształtnych i dobrze zbudowane ciała.
Chłopiec ukłonił się po czym wskazał ręką zamek.
- Proszę iść za mną. Zaprowadzę panią do hrabiego.
Kobieta skinęła głową i wraz z mężczyznami podążyła za ciemnowłosym dzieckiem. Hrabia znajdował się w komnacie, ozdobionej pięcioma tapiseriami i flamandzkimi gobelinami zwieszającymi ze ścian. Kominek znajdujący się tutaj dawał dużo ciepła.
- Jean-François – powiedziała kobieta, widząc hrabiego siedzącego w fotelu. Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do niego. Dwaj mężczyźni i chłopiec zostali za drzwiami.
- Liliane – wypowiedział jej imię cichym głosem i wstał. Hrabia był wysokim i szczupłym mężczyzną, o ciemnych oczach i niemal czarnych, długich włosach. - Miło cię widzieć, moja droga.
- Mnie także cię miło widzieć. - Podeszła do niego i wyciągnęła bladą dłoń, na której złożył delikatny pocałunek. - Ostatnim razem widziałam cię rok temu. Twoja posiadłość wygląda doprawdy zachwycająco.
- Dziękuję. Staram się. - Wskazał Liliane drugi fotel, na którym usiadła, po czym sam spoczął. - Rozumiem, że przybyłaś po nowego Wilka.
Kobieta skinęła głową.
- Nie wystarczają ci te Wilki, które teraz masz? - zapytał, a w jego głosie dało się słyszeć rozbawienie. - To doprawdy niesamowite, że w XXI wieku potrzebujemy jeszcze zmiennokształtnych – powiedział bardziej do siebie niż do niej i westchnął. Splótł palce i zmrużył oczy.
- Ale mam kogoś, kto może cię zainteresować – stwierdził po chwili namysłu i spojrzał na swoją rozmówczynię. - Chcesz go zobaczyć?
- Naturalnie. - Liliane wstała i przygładziła suknię. Rzadko ubierała się w ubrania takie jak to. Dziś mimo wszystko ze względu na hrabiego postanowiła ubrać się w coś, co będzie przypominało mu epokę, w której żył i za którą tak bardzo tęsknił. Może dzięki temu drobiazgowi dostanie to, czego chce? Po krótkiej rozmowie udali się przez zamek do ciężkich, drewnianych drzwi. Mężczyzna otworzył je kilkoma kluczami, po czym we dwójkę zeszli do podziemia. Liliane szła obok hrabiego, stawiającego pewne kroki. Rozglądnęła się. Było tu tak, jak zapamiętała. Długi i słabo oświetlony korytarz, prowadził do lochów, w których trzymani byli najbardziej groźni zmiennokształtni. Na twarzy kobiety malowało się zdziwienie.
- Dlaczego prowadzisz mnie do nieokrzesanych bestii? - zapytała, idąc teraz za nim przez wąskie przejście. Swoim pytaniem wywołała na twarzy hrabiego uśmiech.
- Moja droga, nie chciałaś przypadkiem najlepszego zabójcy, którego posiadam?
- Chciałam. Jednak prowadzisz mnie do tej części lochów, w której trzymasz Wilki niedające się opanować. Wilki bez zasad. Wilki niesłuchające nikogo.
Jean-François zmierzył ją spojrzeniem ciemnych oczu i ponownie na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Sądzę, że jakoś sobie poradzisz.
- Czy będzie wykonywać moje rozkazy? - spytała pewnym głosem. Nie bała się. Zastanawiała się tylko, jak długo będzie musiała tresować tego zmiennokształtnego nim zrobi to, co zechce.
- Sama go zapytaj – powiedział, zatrzymując się przy jednej z cel. Jedynej w tej części podziemia, w której ktoś się znajdował. Wskazał głową mężczyznę siedzącego pod ścianą. Liliane popatrzyła najpierw na hrabiego, a potem na zmiennokształtnego. Podeszła do krat pewnym krokiem.
- Jak ci na imię, nieznajomy? - zapytała.
- A jak tobie na imię, kobieto? - odpowiedział pytaniem, nie zaszczycając szatynki spojrzeniem.
Kobieta popatrzyła na hrabiego, który wzruszył tylko ramionami.
- Czy możesz nas zostawić? - poprosiła.
- Oczywiście – powiedział lekko zdziwiony i dodał: - Jak skończysz, przyjdź do mnie.
Kiwnęła głową. Hrabia niespiesznie wyszedł, zapalając po drodze papierosa.
- A więc, jak masz na imię? - ponownie zadała pytanie.
- A ty? Jakie jest twoje imię? - Mimo ciemności dostrzegła cień uśmiechu, który igrał na jego twarzy. Miała wrażenie, że cała ta sytuacja go bawi. Nie, nie miała. Była pewna, że tak jest. Nie zwracał się do niej z należytym szacunkiem. Przemawiał ironicznym tonem. Za kogo się uważał, żeby zwracać się tak do arystokratki?
- Na imię mam Liliane – powiedziała jednak i odgarnęła kosmyki włosów z oczu. Nigdy nie rozmawiała tak ze zmiennokształtnymi. To było dziwne i nowe doświadczenie. Mimowolnie kąciki jej ust drgnęły w uśmiechu.
- Sasha.
- To twoje imię? - zdziwiła się.
- Zdrobnienie od imienia Alexander – powiedział i przeciągnął się. - Jeszcze jakieś pytania?
- Owszem.
- Słucham cię więc, Lili. - Wzdrygnęła się. Nigdy nikt nie mówił do nie Lili. A już zwłaszcza nie zmiennokształtny. Przyjrzała się Sashy. Mógł mieć dwadzieścia pięć lat, ale równie dobrze mógł mieć pięćdziesiąt. Tak, jak w jej przypadku, wygląd nie decydował o wieku. Jednak w przeciwieństwie do niej, zmiennokształtni się starzeli. Wolniej niż ludzie wprawdzie, ale się starzeli.
- Ile masz lat?
- A ty? - Próbowała nie pokazywać po sobie zdenerwowania i zniecierpliwienia. W co on pogrywał?
- Może kolejne pytanie w takim razie – powiedziała, a Sasha się zaśmiał i wstał. Podszedł do krat, dzięki czemu Liliane mogła zobaczyć go w całości. Miał, jak wszyscy zresztą zmiennokształtni, muskularne ciało o barwie kawy z mlekiem. Jednak to nie ciało, choć było na co patrzeć, zwróciło jej uwagę, ale duże oczy Sashy, przypominające kolorem ametyst, otoczone gęstymi, ciemnymi rzęsami, których pozazdrościłaby mu niejedna kobieta. Nie mogła oderwać wzroku od jego fioletowych ślepi.
- Zaniemówiłaś? - Przechylił głowę.
- Nie mów tak do mnie.
- Wyjaśnijmy sobie coś, Lili. - Chwycił kraty tak mocno, że pobielały mu knykcie. - Jeśli chcesz, żebym dla ciebie pracował, nie będziesz uważała się za moją panią.
Kobieta zaśmiała się.
- Dlaczego? Sądzisz, że możesz uważać się za równego mi?
- Tak sądzę, arystokratko – wypowiedział ostatnie słowo z jawną pogardą, po czym dodał: - Płynie w tobie krew demonów tak samo jak w zmiennokształtnych.
- Myślisz, że zgodzę się na to, abyś mówił do mnie po imieniu i traktował jak ci się podoba tylko dlatego, że oboje jesteśmy potomkami demonów?
- Tak myślę, Lili. - Uśmiechnął się.
Liliane znów się zaśmiała.
- Chyba tracę czas na rozmowę z tobą. – Odeszła od krat.
- Wątpię, by ktoś inny zabił tego, którego śmierci pragniesz – powiedział pewnym siebie głosem. Kobieta odwróciła się, zastanawiając. Czy miała wybór? Poległo już tylu jej Wilków... Mogła tracić kolejnych? Kolejne martwe Wilki to kolejne wydane pieniądze na nowych zmiennokształtnych. Spojrzała na Sashe.
- Czemuś tak pewny siebie, Sasho? - Podeszła powoli do niego.
- Mam ku temu powody. Zabijałem, Lili. Zabijałem tak wielu, że nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić – zdawało się, że na chwilę jego głos przestał być ironiczny.
- To tylko puste słowa – stwierdziła i odgarnęła włosy z twarzy.
- To fakty.
- Chcę dowodu – zdążyła powiedzieć, nim Sasha chwycił ją za gardło i podniósł nad ziemię. Zaczęła uderzać dłońmi w jego ręce. Wbiła w nie paznokcie, jednak uścisk nie zelżał. Machała nogami, starając się uderzyć Rosjanina, lecz natrafiała jedynie na kraty. Próbowała krzyczeć, ale nie mogła. W końcu Sasha ją puścił. Kobieta zaczęła łapczywie łapać powietrze.
- Co ty sobie wyobrażasz, psie?! - krzyknęła.
- Chciałaś dowodu. Jak inaczej mógłbym ci go dostarczyć? - powiedział, a jego głos na nowo przybrał ironiczny ton. Mężczyzna podszedł jeszcze bliżej krat i popatrzył na siedzącą na ziemi Liliane. Ten widok go rozbawił. - Och. Myślałem, że wy, potomkowie demonów, macie więcej siły. Czyżbym się przeliczył? A może to pełnia księżyca powoduje, że podczas gdy my jesteśmy silniejsi, wy słabniecie?
Liliane wstała i otrzepała suknię z kurzu.
- Ile masz lat?
- Dzyn, dzyn, dzyn! Inny zestaw pytań, proszę! - Posłał jej czarujący uśmiech i oparł się o kraty.
- Odpowiedź – nakazała.
- Dlaczego?
- Chcę wiedzieć.
- Po co?
- Będę wtedy mogła stwierdzić, czy twoje przechwałki są prawdziwe – stwierdziła, przybierając nieodgadniony wyraz twarzy.
Sasha ziewnął przeciągle i zmrużył oczy.
- Naprawdę sądzisz, że mój wiek powie ci cokolwiek o moich czynach?
Kobieta zazgrzytała zębami i zacisnęła ręce w pięści. Przez chwilę milczała, zastanawiając się co zrobić. W końcu się odezwała:
- Twoje warunki – powiedziała głosem cichym, lecz stanowczym.
Sasha podszedł do krat, tak blisko, że dotykał ich twarzą i przechylił głowę.
- Czyżbyś jednak mnie chciała? - Posłał jej jeden ze swych czarujących uśmiechów i odgarnął ciemne włosy, które opadały mu na oczy.
- Nie mam wyboru. Straciłam już za dużo swoich ludzi – stwierdziła, lecz w jej głosie nie można było wyczuć smutki. Jeśli już, to żal, wywołany utratą znacznej ilości pieniędzy.
- Rozumiem. W takim razie po wykonaniu zadania chcę odzyskać wolność.
Kobieta popatrzyła na niego, a potem zaczęła się głośno śmiać.
- Chyba sobie żartujesz – powiedziała, powstrzymując się od kolejnego ataku śmiechu.
- Skądże, Lili. Mówię jak najbardziej poważnie.
Liliane zaczęła się przechadzać w tę i z powrotem po korytarzu. Zmarszczyła brwi i zmrużyła oczy. - Częściowa wolność. Wezwę cię, kiedy będziesz mi potrzebny.
Tym razem to Rosjanin się zaśmiał.
- I będziesz mnie zapewne wzywać codziennie? - bardziej stwierdził, niż zapytał.
- W takim razie, może maksymalnie raz na trzy dni? - zaproponowała.
- Tydzień. Raz na tydzień.
Kobieta westchnęła.
- Pięć dni.
Na twarzy Rosjanina pojawił się triumfujący uśmiech.
- Zgoda – wyciągnął w jej stronę dłoń, którą Liliane uścisnęła. Na ich rękach zaczęły się pojawiać pajęcze sieci, symbolizująca przypieczętowanie umowy. Kiedy tatuaż wyostrzył się, a następnie zbladł tak, że nie było go prawie widać, Sasha puścił dłoń kobiety i popatrzył jej w oczy.
- Kogo mam więc zabić? - zapytał.
Kobieta wyciągnęła kopertę i podała mu ją, a następnie odeszła, aby załatwić sprawę związaną z kupieniem od hrabiego Sashy. Rosjanin patrzył na kopertę zastanawiając się, kto mógł się aż tak narazić Liliane, że z całego serca pragnęła jego śmierci. Otworzył ją i patrzył na dwa zdjęcia, przedstawiające czarnego wilka i chłopca oraz kartkę z jego imieniem i nazwiskiem, a także aktualne miejsce pobytu.
Spojrzał na nastolatka o ciemnych włosach. Na jego szczery uśmiech. Na jego fiołkowe oczy. Patrzył i choć nie chciał widzieć, to jednak widział nie kogo innego, tylko swojego młodszego brata.

***

Był jeden z tych upalnych letnich dni, kiedy słońce górujące wysoko na niebie sprawiało, że ludzie zamiast wyjść na dwór woleli siedzieć w domu i przeczekać największy upał. W małym miasteczku w południowo-wschodniej Polsce, w którego pobliżu nie było żadnego większego zbiornika wodnego, mieszkańcy wybrali domowe zacisze zamiast spacerów na świeżym powietrzu. Jednakże nie wszyscy. Trójka przyjaciół, będących w tym urokliwym, ale rzadko odwiedzanym przez turystów miejscu, spędzała dzień na spacerach po górach. Przyjechali do tego miasta niedawno, wraz z początkiem wakacji. Wyglądali na nie więcej niż osiemnaście lat. Dwójka z nastolatków, o włosach srebrnych szła z tyłu, podczas gdy niewiele wyższy od nich chłopak szedł z przodu. Idąc rozmawiali w swoim ojczystym języku, po rosyjsku.
- Kiedy wyjeżdżamy? - zapytał najniższy z całej trójki nastolatek.
- Wowa – jęknął idący koło niego srebrnowłosy chłopak. - Niedawno przyjechaliśmy.
- Tak, wiem – odpowiedział tamten i westchnął. - Kostia, czy ty naprawdę zabiłeś tylu naszych? - spytał, podchodząc do czarnowłosego przyjaciela, idącego z przodu.
Prawie niezauważalnie skinął głową.
- Dlaczego? - dopytywał się Wowa.
- Bo nie miałem wyboru. Albo oni, albo ja – powiedział i wzruszył rękoma. Choć ton jego głosu nie wskazywał na to, że się przejmował, wyraz jego twarzy mówił zupełnie co innego.
- Co się stało? - zapytał idący za nimi chłopak. - Nigdy nam o tym nie mówiłeś.
- Po co więc mam mówić teraz, Yuri? - Kostia zatrzymał się i obrócił w jego stronę. - Po co? - powtórzył, lecz Yuri milczał.
- Dajcie mi się nacieszyć wakacjami, proszę – wyszeptał.
Jego przyjaciele spojrzeli na siebie po czym w milczeniu ruszyli za nim. Szli w ciszy, patrząc przed siebie, podczas gdy Kostia uważnie wszystkiemu się przyglądał. Las, do którego weszli chronił ich przed słońcem. Cała trójka usiadła na skrawku ziemi pod rozłożystą wierzbą. Wowa przymknął oczy, podobnie jak Yuri. Tylko Kostia wydawał się czuwać. Jego fiołkowe oczy bezustannie lustrowały teren, a uszy wychwytywały każdy, nawet najcichszy dźwięk.
- Nie możesz się nawet na chwilę odprężyć, co? - spytał Wowa odgarniając kosmyki włosów ze szczupłej twarzy.
- To trudne – stwierdził Kostia, mrużąc oczy. - Nawet gdy śpię, czuwam. Muszę. Inaczej dawno bym nie żył.
Przyjaciele skinęli ze zrozumieniem głową. Znali Konstantina od czasów przedszkola i od zawsze razem się trzymali. Zapewne nieświadomie wyczuwali, że są inni od reszty dzieci, a tym samym podobni do siebie. Jako nieliczni z Wilków uczęszczali do normalnych szkół. Uczyli się jednak walczyć i byli w tym naprawdę dobrzy, choć nikt z nich, prócz Kostii, nie zabijał. On musiał. Pierwszy raz w wieku piętnastu lat. Wciąż często wspominał zmiennokształtnego, któremu zadał śmierć i było to jedne z mniej bolesnych wspomnień, jakie posiadał.
Nagle czarnowłosy chłopak zerwał się i rozglądnął. Zmarszczył nos.
- Co jest? Co się stało? - zapytali niemal równocześnie Yuri i Wowa. Ich przyjaciel nakazał im milczeć przykładając palec do ust. Powoli wstali, starając się nie hałasować.
Nagle cała trójka usłyszała brawa, a zza krzewów wyszedł wysoki mężczyzna.
- Sądziłem... nie. Zachowywałem się cicho, naprawdę cicho. Musisz być naprawdę dobry, skoro mnie usłyszałeś. - Przybysz uśmiechnął się i był to szczery, przyjazny uśmiech.
- Bracie – powiedział Kostia głosem, w którym kryła się zarówno radość jak i zdziwienie.
Yuri i Wowa odetchnęli.
- Dawno się nie widzieliśmy, to prawda. Cieszę się, że mnie jeszcze poznajesz.
- Co tu robisz? - spytał nastolatek, po czym marszcząc brwi dodał: - Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?
Sasha zrobił krok w kierunku swojego brata.
- Stój! - krzyknął chłopak, a Sasha się zatrzymał. Jego twarz przybrała nieodgadniony wyraz. Kostia przyglądał się mu, ale twarz brata pozostała niezmienna.
- Co tu robisz? - powtórzył pytanie. Schował ręce w tylnych kieszeniach spodni i nieustannie lustrował Sashe. Yuri i Wowa cofnęli się i stanęli po obu stronach swojego przyjaciela.
- Przecież wiesz. Musisz wiedzieć – powiedział mężczyzna. - To nie jest spotkanie rodzinne. Nie takie, jakie chciałbym, żeby było.
- Dlaczego przyszedłeś więc sam? Zawsze pojawiali się w większych grupach.
- Jestem ci coś winien. Chcę, aby ta walka była uczciwa. Ty i ja, sam na sam.
Kostia przełknął ślinę.
- Dlaczego? Dlaczego pragniesz mojej śmierci?! - niemal krzyczał. Ręce mu drżały. Przygryzł wargę i zaklął.
- Kostia... - powiedział imię brata niemal z czułością. - Wiesz, że nie pragnę. Wiesz też jednak, że nie mam wyboru.
- Zawsze jest jakiś wybór – stwierdził nastolatek i wycelował w brata palcem. - Chcesz walczyć z rodziną? Dobrze więc.
Kostia przybrał bojową postawę.
- Idźcie stąd – nakazał swoim przyjaciołom, lecz oni przeczącą pokiwali głowami.
- Idźcie! - krzyknął teraz chłopak. - Proszę – dodał ciszej.
Yuri i Wowa spojrzeli na siebie, po czym usunęli się w głąb lasu. Nadal jednak widzieli dwóch braci.
Sasha oparł się o drzewo i uśmiechnął, ale jego oczy były smutne. Na twarzy malował się ból, który szybko został zastąpiony tym samym, nieodgadnionym wyrazem.
- Nie lekceważ mnie, bracie – powiedział Kostia i zacisnął zęby.
- Nie śmiałbym.
Kostia zaczął iść w jego stronę. Sasha pozostał w tej samej pozycji, przyglądając się swojemu bratu. Nastolatek szybko przybrał postać czarnego wilka i rzucił się na przeciwnika. Sasha chwycił pysk zwierzęcia i zacisnął jego szczęki, chroniąc się tym samym przed ugryzieniem. Wilk natarł na niego, jednak mężczyzna był szybszy. Chwycił zwierzę i przygwoździł do ziemi. Kostia podniósł się przybierając na powrót ludzką postać i uderzył brata pięścią w twarz. Po jego twarzy, na której malowało się zaskoczenie, spłynęła krew. Starszy z braci zadał młodszemu serie ciosów, ale Kostia skutecznie odpierał ataki. Nastolatek wiedział, że Sasha jest silniejszy, więc wycofał się, głośno sapiąc. Przetarł ręką pot z czoła i na powrót zmienił się w wilka, w tym samym momencie, co Alexander. Zwierzęta okrążały się i lustrowały wzrokiem, oceniając przeciwnika. Konstantin zawarczał, chwilę przed tym, jak skoczył i zatopił kły w bracie. Sasha zawył i zrzucił go z grzbietu, po czym sam ugryzł w szyję, po której zaczęła spływać krew. Kostia spróbował ponownie zaatakować, ale jego próba spełzła na niczym – Sasha oddalił się na bezpieczną odległość.
Konstantin pobiegł w jego stronę i skacząc, przybrał postać człowieka. Chwycił zwierzę za sierść i rzucił o drzewo. Sasha zawył i podniósł się. Tym razem to on natarł na przeciwnika, przewracając go. Wilk ugryzł chłopaka w rękę. Nastolatek zacisnął zęby z bólu i okładał zwierzę pięściami. Ono jednak nie puszczało, a coraz mocniej szarpało kończynę. Kostia zamienił się na powrót w wilka i przygwoździł brata do podłoża. Teraz to on zatopił zęby w ciele brata. Sasha ugryzł przeciwnika w brzuch. Z wielkiej rany zaczęła wypływać krew. Nastolatek zawył z bólu i odskoczył, zataczając się. Jego futro było lepkie od czerwonej cieczy, wypływającej z licznych raz. Krwawił tak mocno, jak nigdy. W takim stanie nie mógł przemienić się w człowieka. Zacisnął zęby z bólu i zdenerwowania. Pocieszał się faktem, że jego brat nie wyglądał dużo lepiej. Zwierzęta na powrót rzuciły się sobie do gardeł, warcząc i gryząc na przemian. W końcu jeden z braci padł na ziemię, ciężko oddychając, podczas gdy drugi oddalił się wiedząc, że wygrał. Rana, którą zadał przeciwnikowi była śmiertelna, i pomimo, że obrażenia zmiennokształtnych szybko się goją, ta nie zdąży. Zwierzę leżało w kałuży krwi, zarówno własnej jak i przeciwnika. Umierało.
Czarny wilk usiadł i patrzył na brata. Zawył. W jego oczach malował się ból, bo choć nie chciał, musiał zadać śmierć jedynej osobie, którą kochał. Jedynemu członkowi rodziny, który mu pozostał, a teraz i on umierał i to przez niego. Życie zmiennokształtnych, choć mogło być długie, często jednak szybko się kończyło. Wycie wilka, przepełnione cierpieniem i tęsknotą niosło się po lesie. Gdyby w tej postaci mógł płakać, zrobiłby to już dawno. Ale czy płacz coś by zmienił? Zwierzę zmrużyło ślepia i położyło się, patrząc na martwe ciało. Kiedy Yuri i Wowa wyszli z lasu, spojrzeli na zwłoki oczami pełnymi niewylanych łez. Popatrzyli na żywe zwierzę i choć bardzo chcieli, nie mogli stwierdzić, czy to ich przyjaciel umarł, czy jego brat. Zarówno Kostia jak i Sasha w wilczej postaci wyglądali niemal identycznie. Dwa potężne i czarne zwierzęta o parzę oczu tak fioletowych, jak fiołki czy ametyst. Patrzyli, nie wiedząc, który to który. W końcu wilk wstał i odszedł, zostawiając nastolatków samych z nieżyjącym bratem. Mimo obrażeń biegł, chcąc jak najszybciej uciec z tego miejsca. Biec. Tylko o tym myślał. Nie zatrzymywać się. Po prostu biec. Kiedy poczuł, że już dłużej nie da rady, usiadł i zawył. Odwrócił łeb jakby mając nadzieję, że ujrzy brata. Nie zobaczył go jednak. Ani jego, ani nikogo innego. Siedział sam, otoczony przez drzewa i ciszę.
Siedział, czując większe poczucie winy niż kiedykolwiek wcześniej. Drżał na całym ciele i odczuwał ból, silniejszy jednakże z powodu popełnionego czynu, niż doznanych obrażeń. Siedział, wiedząc, że powinien wrócić i pochować brata z godnością. Ale nie mógł się ruszyć. Ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Sądził, że mimo wcześniej popełnionych zbrodni i mimo tego wszystkiego co zrobił, te wakacje będą, nie udane, ale chociaż normalne. Teraz wszakże pojął, jak bardzo był głupi, żywiąc taką nadzieję. Jego życie nigdy nie będzie normalne. Kostia pobiegł przed siebie chcąc zostawić za sobą wszystko, a w szczególności martwego brata, który, był tego pewien, zginął, aby on mógł żyć. Sasha walczył najlepiej ze wszystkich znanych mu zmiennokształtnych. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj umarł, żeby Kostia przeżył. Wilk biegł. Biegł tak szybko, jak tylko mógł. Biegł, bo tylko ucieczka mu została. Las milczał, a wraz z nim jego mieszkańcy. Wszyscy, prócz samotnego zwierzęcia, przemierzającego w pośpiechu dzicz. Wilk zawył i było to najbardziej przepełnione bólem wycie, jakie kiedykolwiek z siebie wydał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tirindeth
Błądząca w książkowiu



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 4056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: UĆ

PostWysłany: Pon 16:28, 23 Sie 2010    Temat postu:

Ciekawe, naprawdę wciągnęło mnie. Dobry pomysł, chociaż szczerze mówiąc - tajemnica mało wyczuwalna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lenalee
Pożeraczka książek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Baker Street 221B

PostWysłany: Pon 17:02, 23 Sie 2010    Temat postu:

Bardzo ładne opowiadanie. Podobało mi się wplątanie w nie fantastyki. Zauważyłam, że fajnie składasz zdania, choć niektóre, moim zdaniem, wymagały poprawek. Znalazły się oczywiście błędy interpunkcyjne (generalnie przecinki), ale nie liczyłam na to, że ich nie będzie. Ciężko znaleźć opowiadanie, które nie miałoby takich błędów. Wink
Według mnie opis walki między braćmi mógłby być bardziej emocjonalnie napisany. Bo Ty opisałaś tę walkę po prostu... zwyczajnie. Czasami aż nie mogłam nadążyć za tym, co się właśnie dzieje. Gubiłam się. Nie lubię czegoś takiego. Wink
No i, jak wspomniała Tirindeth, tajemnica mało wyczuwalna. Praktycznie w ogóle nie wyczułam tutaj żadnej tajemnicy. No, chyba że biorąc pod uwagę to, dlaczego Liliane kazała Sashy zabić własnego brata. Niemniej przy takim opowiadaniu spodziewałam się większej tajemnicy... ciekawszej. Tak, bym nie mogła wytrzymać i maltretowała Cię na gg, żebyś mi to wyjawiła. Wink
Ale jednak opowiadanie i tak bardzo mi się podobało, oryginalne, zgrabnie napisane. Ja bym chętnie poczytała coś więcej. Może postanowisz zrobić z tego książkę? Albo chociażby historię na kilka(naście) rozdziałów? Wiedz, że we mnie już masz jedną czytelniczkę. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naikari
Książniczka



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:18, 23 Sie 2010    Temat postu:

Dzięki za miłe słowa, dziewczyny. Miło coś takiego słyszeć(a raczej czytać Laughing ). Jeśli chodzi o tajemnice, to cóż... po prostu tak to zinterpretowałam( w końcu była mowa o interpretacji dowolnej ;p).

A z tymi przecinkami, jeej... mam problem i to wielki. A dawałam koleżankom do sprawdzenia! xd heh. Najwyraźniej one też z interpunkcją mają problem ^-^'

W każdym razie dziękuję za komentarze. Dzięki temu, że Lenalee napisałaś co powinnam zmienić, następnym razem jak będę coś pisać może uda mi się to zrobić lepiej. No a nad opisami walk jeszcze popracuję. ;p W końcu praca czyni mistrza! Cool Ale jak się Wam naprawdę podobało, to się cieszę. Jestem początkująca jeśli chodzi o pisanie opowiadań, ale mam nadzieję, że w przyszłości uniknę błędów, które popełniłam pisząc "Requiem" xd

Czy będę pisać dalej? Cóż, na pewno tak, ale niekoniecznie będzie to część dalsza tego opowiadania. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Naikari dnia Pon 17:20, 23 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tirindeth
Błądząca w książkowiu



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 4056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: UĆ

PostWysłany: Pon 17:19, 23 Sie 2010    Temat postu:

Myślę, że nawet Ann Rice i Jane Austen musiały od czegoś zaczynać. A Tobie idzie bardzo dobrze Smile Tak trzymaj!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naikari
Książniczka



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:22, 23 Sie 2010    Temat postu:

Jeej, naprawdę dziękuję... Embarassed

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ZjedzCota
Angel of books



Dołączył: 30 Sie 2009
Posty: 1984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibylandii, a jakże

PostWysłany: Pon 17:33, 23 Sie 2010    Temat postu:

Górna granica tematu, bardzo oryginalne. Błędów nie będę wypominać, bo nie skupiałam sie na nich w trakcie czytania, zreszta zawsze ciekawsza jest treśc niż potknięcia w interpunkcji:) Pomysł z wilkami bardzo mi się podobał. Co do tej walki to trochę brak dynamiki, ale to drobny szczegół. No i ta końcówka, kiedy nie wiemy, który z braci zginął.
Super Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZjedzCota dnia Pon 17:34, 23 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuz@
Złodziejka książek



Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polanica | Wrocław

PostWysłany: Pon 17:46, 23 Sie 2010    Temat postu:

Hmm..podobaja mi ie zdania ,ktore budujesz, jak i cale opowiadanie Smile Chociaz czegos mi brakuje i sama nie wiem do konca czego Smile Ale jest dobrze, i czekam na jakies inne Twoje twory xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tirindeth
Błądząca w książkowiu



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 4056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: UĆ

PostWysłany: Pon 20:34, 23 Sie 2010    Temat postu:

Zuz@ napisał:
Hmm..podobaja mi ie zdania ,ktore budujesz, jak i cale opowiadanie Smile Chociaz czegos mi brakuje i sama nie wiem do konca czego Smile Ale jest dobrze, i czekam na jakies inne Twoje twory xD


Może wyjaśnienia, dlaczego ta babka chciała śmierci chłopca? Wink I czy mogła mieć świadomość, że zleca morderstwo jego bratu Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wrona
Mól książkowy



Dołączył: 07 Maj 2010
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:59, 24 Sie 2010    Temat postu:

Hm, bardzo pomysłowe, chociaż nie spodziewałam się, że chłopak zaatakuje swojego młodszego brata, myślałam, że zrezygnuje, narażając się na karę, czy coś w tym stylu, a nie, że - w pewnym sensie - zabije go brat... Takie rozwiązanie jednak jest ciekawe i trochę nietypowe. Ogółem, podobała mi się też ta konstrukcja świata przedstawionego: ten hrabia sprzedający najgroźniejszy zmiennokształtnych, który żył w innej epoce i tęsknił za nią, ta kobieta. Chociaż nie lubię tego typu opowiadań czy książek, gdzie występuję demony lub ich potomkowie, to umiesz pisać i masz dużą wyobraźnię.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wrona dnia Wto 10:01, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lenalee
Pożeraczka książek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Baker Street 221B

PostWysłany: Wto 10:13, 24 Sie 2010    Temat postu:

Już wiem, co mi ta walka przypomina! Naruto! Very Happy Tam Itachi też pozwolił zabić się bratu, żeby ten mógł żyć.
Wiesz, co mi się najbardziej w Twoim opowiadaniu podobało? Opisy (prócz opisu walki). Lubię, gdy jest w nich sporo środków poetyckich, ale tak nie do przesady, by nie wyszło z tego masło maślane. Ty właśnie tak robisz. Piszesz zgrabnie, wplatasz metafory, epitety i inne duperele, ale to wszystko z umiarem, że aż przyjemnie się czyta. Wink We wcześniejszym komentarzu tego nie pisałam, ale to największa zaleta Twojego opowiadania. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silje
Wyjadacz kartek



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 4795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 11:00, 24 Sie 2010    Temat postu:

Twoje opowiadanie to jedno z tych, które nie tylko mi się podoba, ale żywię do niego jakieś cieplejsze uczucia. Smile
Bardzo podobała mi się ta pierwsza część, o Liliane. Takie baśniowe i magiczne, prawdziwa fantastyka, taka w starym stylu: hrabia, znaki na skórze, jazda koniem przez las; to wszystko strasznie pobudzało moją wyobraźnię. Lenalee ma rację, piękne opisy.
No i super to zakończenie pierwszej części, kiedy Sasha patrzy na zdjęcie i rozpoznaje na nim swojego brata.
Druga część napisana równie dobrze, do opisu walki nie mogę się przyczepić w najmniejszym stopniu, jak dla mnie był bardzo emocjonalny. Ogromny plus ze to, że imiona były rosyjskie, a akcja działa się w Polsce (naprawdę OGROMNY).
Ale mi też czegoś tutaj brakowało i nawet wiem czego. Ja to odczułam tak, jakby pośrodku zabrakło jeszcze jednej części. Pierwsza była genialna, kończy się w zaskakującym momencie i uważam, że powinnaś potrzymać nas jeszcze trochę w niepewności. A ta część o walce powinna być częścią trzecią.
Wiem jednak, że to tylko opowiadanie, ale Twój pomysł jest naprawdę ciekawy i powinnaś się, tak jak Tirindeth, zastanowić nad tym, czy nie chciałabyć tej opowieści jakoś rozwinąć, może nawet w powieść? Naprawdę masz ogromny talent! To co jest na początku, powinno pozostać na początku, a potem fajnie by było poznać przeszłość braci, jakieś przygody, rozterki.... Tak sobie tylko gdybam, bo to przecież Twój pomysł. Smile
Co do języka, to nie mam żadnych zastrzeżeń, bardzo ładny styl i składnia. No i ej, przejrzałam jeszcze raz Twoje opowiadanie w poszukiwaniu błędów przecinkowych i wcale takich nie widziałam, naprawdę nie wiem gdzie ta Lenalee je widzi.
Powiem Ci w sekrecie, tylko nie mów Lenalee, że ona się strasznie tych przecinków czepia... Wink Very Happy
Naprawdę Naikari, gratuluję takiego świetnego opowiadania!

P.S. Ciągle się tylko zastanawiam, co to jest "ogród renesansowy"?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Silje dnia Wto 11:03, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lenalee
Pożeraczka książek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Baker Street 221B

PostWysłany: Wto 11:13, 24 Sie 2010    Temat postu:

Silje napisał:
No i ej, przejrzałam jeszcze raz Twoje opowiadanie w poszukiwaniu błędów przecinkowych i wcale takich nie widziałam, naprawdę nie wiem gdzie ta Lenalee je widzi.
Powiem Ci w sekrecie, tylko nie mów Lenalee, że ona się strasznie tych przecinków czepia... Wink Very Happy


Widzisz, Silje, nie wiem, co ze mną jest nie tak, ale ja podczas czytania skupiam uwagę nie tylko na fabule i akcji, ale również w dużej mierze na błędach. Wink Dla wielu, i dla mnie również, to bardzo ważny aspekt opowiadania, bo lubię wiedzieć, jakie autor popełnia błędy i gdzie te błędy znajdują się w opowiadaniu. Nawet, jeżeli chciałabym maksymalnie skupić się na toczącej akcji i nie zwracać większej uwagi na przecinki etc. to nie mogę, bo moje oczy machinalnie wychwytują te błędy. Wink Ja uważam to za dużą zaletę, że mam tak podzielną uwagę.
A w opowiadaniu Naikari znalazłam tych błędów nie tak wiele, ale znów nie minimalnie. Wink Tzn. trochę ich tam było, ale znów nie tak bardzo dużo, żeby to jakoś specjalnie mi przeszkadzało. Po prostu przyjemniej się czyta, gdy przecinki są na swoim miejscu (bądź ich nie ma), a nie wędrują tam, gdzie nie powinny. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silje
Wyjadacz kartek



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 4795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 11:42, 24 Sie 2010    Temat postu:

Lenalee napisał:
Widzisz, Silje, nie wiem, co ze mną jest nie tak, ale ja podczas czytania skupiam uwagę nie tylko na fabule i akcji, ale również w dużej mierze na błędach. Wink


Nic nie jest z Tobą nie tak. Very Happy Ja też uważam, że to duża zaleta, bo przecinki są straaaszne i bardzo się mylą. Oj wiesz przecież, że ja tylko tak żartuję, nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lenalee
Pożeraczka książek



Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 9553
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Baker Street 221B

PostWysłany: Wto 13:10, 24 Sie 2010    Temat postu:

Silje napisał:
Lenalee napisał:
Widzisz, Silje, nie wiem, co ze mną jest nie tak, ale ja podczas czytania skupiam uwagę nie tylko na fabule i akcji, ale również w dużej mierze na błędach. Wink


Nic nie jest z Tobą nie tak. Very Happy Ja też uważam, że to duża zaleta, bo przecinki są straaaszne i bardzo się mylą. Oj wiesz przecież, że ja tylko tak żartuję, nie?


Oj, no, oczywiście, że wiem. Smile Wink
Ale okej, koniec offtopa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naikari
Książniczka



Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:17, 24 Sie 2010    Temat postu:

Silje napisał:
P.S. Ciągle się tylko zastanawiam, co to jest "ogród renesansowy"?


Przed napisaniem opowiadania poczytałam sobie trochę o Zamkach nad Loarą i tam właśnie natknęłam się na ogród renesansowy. Muszę ci powiedzieć, że też na początku nie wiedziałam, jak on wygląda. Razz
Znałam jedynie ogród angielski, francuski i japoński, ale renesansowy? Tak więc potem także i o nim poczytałam i bardzo mi się spodobał.
[link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych] możesz zobaczyć zdjęcia takiego ogrodu, a także poczytać o nim. Wink
Dla tych, którym nie chcę się czytać o ogrodzie, powiem tylko, że kompozycja ogrodu renesansowego opierała się na zasadzie ad quadratum, czyli „do kwadratu”.

Silje, wrona, Wam także dziękuję za miłe słowa.
Jeśli chodzi o trzecią część, czyli środkową, to muszę Ci Silje powiedzieć, że myślałam o niej! Laughing Bałam się tylko, że nikomu nie będzie się chciało tego czytać, jeśli opowiadanie będzie dłuższe, więc postanowiłam się ograniczyć do tych dwóch części. Może jeszcze kiedyś przerobię to opowiadanie(może zamienię je w powieść?) i wtedy na pewno dopiszę coś w środku. Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Naikari dnia Wto 14:32, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tirindeth
Błądząca w książkowiu



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 4056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: UĆ

PostWysłany: Wto 14:21, 24 Sie 2010    Temat postu:

Ogród renesansowy to jak ogród francuski - doskonale przystrzyżony, geometryczny i symetryczny. Jak w Wersalu na przykład Smile Angielskie są znowuż niepoukładane, dziewicze, dzikie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silje
Wyjadacz kartek



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 4795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 15:00, 24 Sie 2010    Temat postu:

Tirindeth napisał:
Ogród renesansowy to jak ogród francuski - doskonale przystrzyżony, geometryczny i symetryczny. Jak w Wersalu na przykład Smile Angielskie są znowuż niepoukładane, dziewicze, dzikie.


Renesansowy to po prostu francuski? Bo ja miałam o ogrodach francuskich i angielskich, ale ich koncepca powstała chyba dopiero pod koniec XVIII wieku?

Wybacz Naikari, cze ciągle Ci w tym temacie takie off-topy walę. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tirindeth
Błądząca w książkowiu



Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 4056
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: UĆ

PostWysłany: Wto 15:03, 24 Sie 2010    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
Koncepcja barokowa, w zasadzie zbliżona do renesansowego :]
Inna definicja:
"Renesansowy ogród francuski charakteryzuje symetria dwuboczna względem alejki głównej biegnącej przez środek ogrodu.
Drzewa i krzewy są równo przystrzyżone i uformowane.
Często występują w nim elementy dekoracyjne jak rzeźby czy ozdobne ławki. Czasem występują także sztuczne pagórki lub kopce."
Barok jest z renesansu wzięty, tylko bardziej fantazyjny. Ogrody renesansowe były skromniejsze, ale sama idea została przejęta na XVII wieczne ogrody w Wersalu na przykład.
:]
Przepraszam za offtopa :*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tirindeth dnia Wto 15:05, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martycja
Zatracona w świecie książek



Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 3562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Inowrocław

PostWysłany: Śro 12:07, 25 Sie 2010    Temat postu:

Plusy:
-fantasy
-fabuła
-długie opisy
-bohaterowie
-zakończenie, które pokazuje, że kontynuacja byłaby na siłę

Minusy:
-zbyt długie opisy (ale ja po prostu nie przepadam za nimi)
-rozwleczenie ostatniej sceny
-SPOILER uśmiercenie mojego ulubionego bohatera Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuz@
Złodziejka książek



Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 33075
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polanica | Wrocław

PostWysłany: Śro 12:14, 25 Sie 2010    Temat postu:

Martycja napisał:

-SPOILER uśmiercenie mojego ulubionego bohatera Razz


Zgadzam sie, byl tez moim ulubionym bohaterem..xD!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paradoks__
Zaślepiona powieściami



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 5983
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:42, 28 Sie 2010    Temat postu:

Jejuuu... Na końcówce aż mi łzy w oczach stanęły!! Ach, świetne opowiadanie Very Happy

Lenalee napisał:
Wiesz, co mi się najbardziej w Twoim opowiadaniu podobało? Opisy (prócz opisu walki). Lubię, gdy jest w nich sporo środków poetyckich, ale tak nie do przesady, by nie wyszło z tego masło maślane. Ty właśnie tak robisz. Piszesz zgrabnie, wplatasz metafory, epitety i inne duperele, ale to wszystko z umiarem, że aż przyjemnie się czyta. Wink We wcześniejszym komentarzu tego nie pisałam, ale to największa zaleta Twojego opowiadania. Wink

Zgadzam się xD A nie chce mi się pisać takiego wywadu Razz

Poza tym strasznie wciągające! ; D

Co do błędów to z interpunkcji chyba dwa razy coś mi się rzuciło w oczy, ale za to baaardzo często używałaś określenia `kobieta` Razz
I zgadzam się też, co do opisu walki, ale one same w sobie są trudne do opisania ;p
Ogólnie oczywiście świetne! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o książkach nie tylko dla nastolatek Strona Główna -> Kosz / Konkurs z selkar.pl / Archiwum Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island